Najgroźniejsza
Idea na Świecie, cz. II
(oryginał: The Most Dangerous Idea in the World)
Laura
Knight-Jadczyk
Te koncepcje muszą być
oczywiście dopracowane, zanim będzie można zacząć
mówić o szczegółach, ale to, co napisałam
powyżej, powinno dać przeciętnemu czytelnikowi ogólne
pojęcie o tym, że naukowcy dyskutują między sobą
o takich sprawach i że nie są to po prostu zwariowane
„teorie spiskowe”. Ile jest „dodatkowych wymiarów”?
To jedna z rzeczy, co do których wciąż nie ma
pewności.
Chodzi o to, mówiąc
prościej, że poza naszą przestrzenią i czasem,
poza ograniczeniami zwykłej świadomości, istnieje
większa rzeczywistość, którą można
poznać lub osiągnąć dzięki innej,
rozwiniętej świadomości. Nawet pośród
niektórych naukowców zainteresowanych w rozwinięciu
naszej struktury czasoprzestrzennej, koncepcja poszerzenia
świadomości jest często przeoczana. Mówi się
o wielu przypadkach spontanicznego „poszerzenia świadomości”,
a religie (włącznie z New Age) także roszczą
sobie pretensje do posiadania odpowiednich metod i technik, ale
generalnie rzadko ktoś zadaje sobie trud, aby dowiedzieć
się co tak naprawdę jest skuteczne.
Prawdą wydaje się być
to, że za każdym razem w historii, kiedy nasz światopogląd
ewoluował, działo się tak z powodu zaistnienia danych
niekompatyblinych ze starym modelem, a więc należało
przystosować model, rozwijając go. W dzisiejszych czasach,
z powodu globalnej sieci komunikacyjnej, trudniej jest ignorować
niekompatybilne dane. O wiele łatwiej było to osiągnąć
w przeszłości.
Einstein powiedział, że
wystarczy jeden sprzeczny fakt do zabicia teorii naukowej. To
oznacza, że jeśli choćby jedna relacja na temat,
powiedzmy, UFO, która zaprzecza „zasadom”
akceptowanej przez nas struktury czasoprzestrzennej, okazała się
prawdziwa, jeśli „standardowy model” nie byłby
w stanie jej wyjaśnić, wtedy potrzebowalibyśmy innej,
szerszej struktury, która by POTRAFIŁA to zrobić.
Odnosi się to również do anomalii historycznych, do
faktu, że rozwój świadomości istot ludzkich nie
jest wprost proporcjonalny do ich rozwoju technologicznego.
Na Ziemi można wyróżnić
trzy poziomy świadomości: wrażenia, prosta świadomość
i samoświadomość. [...] Każdy z nich posiada
swoją własną strukturę czasoprzestrzenną. Za
przykład pierwszego poziomu niech posłuży nam ślimak.
Żyje on w jednowymiarowym świecie przestrzeni plus wymiar
czasu. Pozostałe dwa wymiary przestrzeni wokół niego
są tłumaczone, dzięki jego zmysłowi wrażenia,
na jeden wymiar przestrzeni lub wymiar czasu.
Ale większe zwierzę,
jak pies, z bardziej rozwiniętym zmysłem i prostą
świadomością, mentalnie wyciąga z czasu dotatkowy
wymiar przestrzeni i żyje w większym świecie dwóch
wymiarów przestrzeni plus czasu. Czy widać o co chodzi?
Czas jest zbiorem dodatkowych wymiarów przestrzeni, albo
niezrozumianych, albo nie w pełni zrozumianych; każdy
poziom świadomości widzi je w coraz większym stopniu,
wciąż je mijając, połączone z czasem. Tak
samo jest z psem i trzecim wymiarem. Jego prosta świadomość
tłumaczy trzeci wymiar przestrzeni na jeden z dwóch
pozostałych albo na czas.
Wciąż jednak pozostaje
nam wyższy zmysł mentalny, samoświadomość. Z
jego powodu udaje się nam wyciągać z
czasu jeszcze jeden wymiar przestrzeni... Żyjemy w
świecie trzech wymiarów przestrzeni plus wymiar czasu.
Pytaniem jest: czy istnieje jeszcze wyższy zmysł
pozwalający wyciągnąć inny wymiar przestrzeni z
naszego czasu? A jeśli tak, to czy w tej poszerzonej strukturze
paranormalne stałoby się normalne?
Taki czwarty poziom świadomości
istnieje.
[...] Idzie ramię w ramię ze zrozumieniem wyciągniętego
z czasu czwartego wymiaru przestrzeni. Zalążkiem
tego zmysłu jest doświadczenie mistyczne, podczas którego
świadomość poszerza się i zdaje sobie sprawę
z obecności szerszego kontinuum czasu i przestrzeni. Pomniejsze
przebłyski, małe cząsteczki ujawniające się
w dowolnej chwili, to nadprzyrodzone intuicje takie jak telepatia,
jasnowidzenie i prekognicja. Ów wyższy zmysł
postrzega poza zmysłami, prosto – i samoświadomie –
logikę, koncepcje, nawet język... Jest tez odpowiedzialny
za inne rodzaje zjawisk nadprzyrodzonych, jak np. psychokineza,
[etc.]
A jeśli istotom z innej
planety udało się całkowicie osiągnąć
ten zmysł, co
wtedy? Dla nas byliby jak bogowie, z taką przewagą
nad nami, jaką my mamy nad zwierzętami. Żyliby w
innym, większym świecie czasoprzestrzeni. Korzystając
z dodatkowego wymiaru byliby w stanie robić rzeczy, które
my bralibyśmy za magię. Mogliby przychodzić do naszej
przestrzeni i wychodzić z niej w dowolnej chwili [...].
W końcu, jeśli nasz
świat jest zaledwie częścią jakiegoś
większego, to każdy z nas musi w posiadać większą
jaźń, która przebywa w tamtym świecie. [...].
Sprawy
mają się tak: fenomen UFO nie istnieje per
se,
nie istnieją zjawiska nadprzyrodzone, NDE, ani fenomeny
mistyczne. Istnieje
tylko fenomen rzeczywistości. Nasz świat jest zagnieżdżony
w innym, większym,
którego zasady działania pozostają poza naszymi
zmysłami i poziomem świadomości i z tego powodu, kiedy
je napotykamy, traktowane są przez nas jako paranormalne. [...]
Historia
Człowieka pokazuje, że przez cały czas
wyolbrzymialiśmy swoją pozycję we wszechświecie,
nie tylko poprzez pomniejszanie jego wielkości, ale także
przez utrzymywanie, że miejsce przez nas zamieszkiwane jest jego
centralnym punktem. Z początku zaakceptowanie
faktu, że Ziemia nie znajduje się w środku całego
wszechświata, było
ogromnym ciosem dla naszego ego. Obecnie musimy zaakceptować, że
Człowiek jest w tak samo nikłym stopniu centrum świadomego
czy też psychicznego świata, w
jakim jest centrum świata fizycznego. [Extra-Dimensional
Universe,
John R. Violette, 2001,
Hampton Roads, VA]
Dość interesujący jest fakt, że
w ciągu ostatnich kilku lat kontaktuje się z nami coraz
większa liczba naukowców – ekspertów w
dziedzinie matematyki, fizyki, chemii ORAZ historii – którzy
dziękują nam za odwagę w omawianiu tych tematów,
a w niektórych przypadkach za nadawanie sensu ich własnej
pracy (nawet jeśli nie mogą oni mówić o niej
publicznie!). Innymi słowy, ta hipoteza rozwiązuje problemy
tak jak powinna to robić dobra hipoteza.
Jeśli
chodzi o ekspertów, czytelnik mógłby zechcieć
zapoznać się z ostatnim artykułem opublikowanym na
stronie Rense’a, o pracy matematyka A. K. Dewdneyai na
temat 9/11, a także o tym jak udało mu się „rozjuszyć
niedźwiedzia”. Artykuł pokazuje, że prof.
Dewdneyii jest
traktowany w taki sam sposób, w jaki nas potraktował
Washington Post:
W poniedziałek 23 maja
2005, WSVN-TV powiązana z FOX TV wysłała Patricka
Frasera, posiadającego zaledwie tytuł licencjata
dziennikarstwa University of Florida-Gainsville, do przeprowadzenia
rozmowy z naukowcem dr A. K. Dewdneyem na kłopotliwy temat 9/11
Pentagon. Dr Dewdney: „Jeśli mamy rację, implikacje
są znaczące”. Dziennikarz: „Wasza racja czy
racja z wariackich list przebojów, zdrowy rozsądek
podpowiada, że nie jest to prawdopodobne. W rzeczy samej zdrowy
rozsądek mówi, że to nie tylko skandaliczne –
to niepoważne, a pewien znany sceptyk ma na to inne określenie
– godne politowania”. [...]
Korzystając
z metody naukowejiii,
Dewdney zadał kłam dwóm kluczowym tezom na temat
ataków z 11 września, ogłaszając
jednocznacznie, że:
-
W Pentagon nie uderzył
duży samolot pasażerski.
-
Wykonanie
przez pasażerów domniemanych rozmów
telefonicznych było zasadniczo niemożliwe.
Uważamy,
że więcej naukowców powinno zainteresować się
tymi problemami i korzystamy z każdej możliwości, by
podkreślić ten cel. Jeśli społeczność
naukowa – to znaczy ta jej część, która
jest zainteresowana prawdą i przyszłością naszego
gatunku – jest w stanie zgodzić się co do tej sprawy,
wtedy Thierry Meyssan i Jimmy Walters będą w stanie
zaprezentować więcej swojej publiczności, a same
spotkania zyskają nieporównanie lepszą frekwencję.
To ponownie uwidacznia potrzebę poważnego zjednoczenia
szukających prawdy, a sama prawda musi być odkrywana bez
uprzedzeń.
Wracamy do tematu uprzedzeń
wobec naszej pracy, która w głównej mierze dotyczy
wierzeń, od tysiącleci wprowadzanych do naszej
rzeczywistości. Nawet jeśli ktoś taki jak Thierry
Meyssan nie przyznaje się do wierzeń religijnych, on –
i ogromna ilość istot na tej planecie – wciąż
pozostaje pod wpływem „norm kulturowych”, które
wymyśla się w związku z owymi wierzeniami, włącznie
ze stanowiskiem, że nie istnieje żadna „głębsza
rzeczywistość”. Dziwne, że monoteizm i reakcje
wobec niego były w gruncie rzeczy podstawą dla
materialistycznego poglądu na wszechświat. Pogląd ten
jest wyjaśniony w następujących uwagach poczynionych
przez słynnego antywojennego eseistę (pozwoliłam sobie
na drobną korektę, by usunąć osobisty kontekst, w
jakim zostały napisane):
Świadomość nie
istnieje bez ciała fizycznego. Kiedy ciało fizyczne idzie,
idzie świadomość. Cała reszta – dusze,
obcy, bogowie – to tylko fantazmaty stworzone w umyśle
próbującym oddalić strach przez śmiercią.
Tak naprawdę nie istnieją. Cała bitwa rozgrywa się
tutaj. Z powodu tych wszystkich fantazji zaprzeczyliśmy
rzeczywistości. Cała bitwa rozgrywa się tutaj przed
naszymi oczami. Nie gdzieś indziej. Wszystkie religie to fikcja.
Ludzie, którzy twierdzą, że je praktykują, to
hipokryci; chodzi im tylko o pieniądze. Oto bitwa, którą
musimy wygrać. Jeśli skupimy się na takich fantazjach,
stracimy wgląd w rzeczywistość. Z powodu wszystkich
tych fantastycznych historyjek możemy stracić naszą
przyszłość, a być może całą
planetę.
Kwestią jest to: JEŚLI
wielowymiarowe rzeczywistości są ważne, co jest dość
prawdopodobne, wtedy obranie takiego stanowiska może równie
dobrze równać się pozbawieniu perspektywy niezbędnej
do zauważenia, gdzie i jak właściwie toczy się
bitwa. Jeśli nie znasz swojego wroga, nie możesz przyjąć
skutecznej taktyki obronnej. To proste.
Jednak należy pamiętać,
że to wszystko są hipotezy. Nie mówimy, że to
„prawda”. To oczywiście pewna idea, która jak
dotąd okazuje się być bardzo przydatna w łączeniu
kropek, odpowiadaniu na pytania i wyjaśnianiu „porządku
wszechświata”. Ale nie wszystkie problemy są
rozwiązane i wciąż jest wiele rzeczy do zrobienia.
Niemniej jednak, jeśli
przyjąć te idee jako „hipotezy robocze”,
widzimy nieustannie, że naprawdę obiecujący „wojownik”
w walce o ludzkość zostaje „zabrany”, ponieważ
działa w obrębie „starego modelu”. Użycie
modelu może wzbogacić nasze rozumienie możliwej
prawdziwej natury strony przeciwnej, to jest posiada on (model)
zasoby i środki, które wypierają – i czynią
przestarzałymi – zwykłe ludzkie spiski.
Nasz powyżej wspomniany
eseista rozumie, że religie są barierami, ogrodzeniem dla
ludzi i przyczyną wielu ich cierpień. Pytanie, które
powinno być zadane, brzmi: DLACZEGO? Przy odrobinie refleksji
zaczynamy rozumieć, że religie – oraz wariacje New
Age – mogą równie dobrze być „manewrami
strategicznymi” przeprowadzanymi przez wielowymiarowe istoty
usiłujące zdominować ludzkość. Ustaliwszy
to, cały czas rozumując w kategoriach strategii wojskowej,
można przejść do dalszych rozważań, a
mianowicie co tak naprawdę kryje się pod religią oraz
jak wykorzystano religię, aby stworzyć „przeciwne”
stanowisko – całkowitą negację religii. Jacques
Vallee wspomniał kiedyś o tym mówiąc, że
istnieją dwie drogi do zatrzymania idei: jeśli nie możesz
jej powstrzymać, rozpędź ją jak najbardziej, jak
pociąg ze zbyt dużą ilością węgla w
piecu, tak aby się wykoleiła. To standardowa procedura
dezinformacji.
I nie mówię tu bynajmniej o
efemerycznych „nadprzyrodzonych” siłach, demonach
czy czymkolwiek takim. Chcę powiedzieć, że bez
hipotezy roboczej na temat wielowymiarowej natury systemu kontroli,
nie ma cienia nadziei na wygranie tej wojny. Myśląc w
kategoriach strategii wojskowej, zaczynamy pojmować, że
największym oszustwem ze wszystkich jest przekonanie o braku
jakichkolwiek negatywnych sił, choć oczywiście
powinniśmy je dokładnie zidentyfikować, zobaczyć
do czego są zdolne i opracować skuteczną strategię.
Religie,
nie wyłączając wariacji New Age promowanych przez
magazyn Parabola,
uczą, że skupiając swoją uwagę na odkrywaniu
prawdziwej natury przeciwnika, „dodaje się mu energii”.
To prawda tylko wtedy, gdy skupienie uwagi odbywa się z
jednoczesną intencją uczestnictwa. Jednakże całkowite
zrozumienie tych sił jest absolutnie niezbędne, żeby
dowiedzieć się w jaki sposób można ograniczyć
ilość przekazywanej im energii. „Jedynym warunkiem
koniecznym do tryumfu zła jest bierność dobrych
ludzi”.
W pewnym sensie powyższy
esesista rzeczywiście ma rację: MUSIMY skoncentrować
się na naszej rzeczywistości, na TU i TERAZ, ponieważ
to właśnie tu i teraz WYKUWANA JEST PRZYSZŁOŚĆ.
Ta jedna rzecz jest jasno przedstawiona przez naszych „inspirujących”
przewodników, którzy mówią:
Życie to religia.
Doświadczenia życiowe wskazują, w jakim stopniu ktoś
wchodzi w kontakt z Bogiem. Ci, którzy śpią, są
ludźmi małej wiary w kategoriach ich związku z
kreacją. Niektórzy ludzie uważają, że
świat istnieje dla nich po to, aby podbijać, ignorować
czy nie dopuszczać. Dla takich osób światy znikną.
Staną się oni dokładnie tym, co sami dają życiu.
Staną się zaledwie snem w „przeszłości”.
Ludzie, którzy sumiennie zwracają uwagę na
obiektywną rzeczywistość, na prawo i na lewo, stają
się rzeczywistością „Przyszłości”.
Sumienna uważność
nie oznacza tylko „posiadania wiedzy”, ponieważ
wiedza jest bezużyteczna jeśli się jej nie stosuje.
Ale ta, och, tak ważna wiadomość całkiem traci
swoje znaczenie w odruchowych reakcjach zaprogramowanych w nas przez
„normy kulturowe” nałożone przez religie i ich
wpływ na naszą materialną rzeczywistość.
Zbyt wiele energii poświęca się na „życie
pośmiertne” w wersjach albo chrześcijańskiej,
albo New Age’owej, „wstąpienie” do jakiegoś
innego świata, królestwa, wymiaru czy czegokolwiek.
Historia religii jest historią
upadku ludzkości w szaleństwo. Staje się to jeszcze
bardziej znamienne w erze technologii, w erze, która –
powinnam dodać – została „stworzona”
przez monoteistyczny pogląd, że „Ziemia należy
do Pana” i że może on dać ją komu chce na
dowolny użytek czy wykorzystanie.
Wpływ religii nie
przyczynił się do niczego poza oderwaniem istot ludzkich od
rzeczywistości, odosobnieniem w terrorze, iluzjach i oszustwach,
porzuceniem Ziemi.
I
owszem, to jest pogląd, który prezentuje nasze źródło
informacji z tak zwanego „z innego świata”!
Podejrzewam, że taka perspektywa nie jest wystarczająco
„duchowa” dla Paraboli.
W tym miejscu mogę
powiedzieć tylko, że jedynym wyjściem z tego bałaganu,
w którym pogrążyła się nasza planeta, jest
przede wszystkim eliminacja kłębów mitów i
zniekształceń otaczających prawdziwą naturę
istot ludzkich oraz odkrycie, jakie moce moglibyśmy naprawdę
posiadać, gdybyśmy zjednoczyli się ponad naszymi
małymi wewnętrznymi sporami wytwarzanymi przez religijne
fantazje i New Age’owskie tere-fere-kuku, a także przez
odwrotne koncepcje twierdzące przy totalnej negacji świadomości,
że istnieje wyłącznie życie materialne. Prosta,
strategiczna, wojskowa analiza sytuacji wykazuje, że nie
poświęcano by tyle czasu i wysiłku na tworzenie i
promowanie takich fantazji czy wierzeń oraz marginalizowanie
idei, że należy je badać naukowo, gdyby nie coś,
co ma pozostać w całkowitym ukryciu.
Pozwolę sobie wyjawić,
co naprawdę wyróżnia naszą eksperymentalną
pracę nad komunikacją międzywymiarową, co działa
jak „zboczenie z drogi” dla bardziej pragmatycznego
czytelnika, coś, co powoduje marginalizację naszej pracy.
Ark
pisze: nazwa Kasjopea została nadana przez świadomie
„channelowane źródło”, do którego
dotarła Laura w 1994 r. po dwóch latach eksperymentów.
Źródło zidentyfikowało siebie mówiąc
„jesteśmy
wami z przyszłości”.
Współczesna
fizyka nie jest w stanie zapewnić nam praktycznych środków
dla takiego rodzaju komunikacji, a teorie na jego temat nie są
należycie rozwinięte; są w rzeczywistości
niejasne i kontrowersyjne. Interpretując zdanie „jesteśmy
wami z przyszłości” w uproszczony sposób,
napotykamy paradoksy przyczynowe. Z drugiej strony, z teoretycznych
prac opublikowanych w czasopismach fizycznych dowiadujemy się,
że – przy odpowiedniej, uważnej interpretacji i
pamiętając o kwantowych
niepewnościach – komunikacja
do przeszłości nie może być uznana za niemożliwą.
Być
może ‘nieprawdopodbną’ jest właściwym
słowem, ale istnieje wiele rzeczy, które są
nieprawdopodobne, a jednak się wydarzają. Im bardziej dane
zjawisko jest nieprawdopodobne, tym więcej
informacji niesie jego obecność,
tym więcej można nauczyć się badając je. Z
tego powodu nie uznajemy „jesteśmy wami z przyszłości”
za niemożliwe, czyli nieważne. W zamian zdecydowaliśmy
się kontynuować tę „komunikację” jako
formę kontrolowanego eksperymentu w „nadświetlnym
transferze myśli” – nawet jeśli było
oczywiste, że termin ten powinien
być uznany za niejasne wskazanie na zaledwie jedną z kilku
możliwych interpretacji.
Informacje otrzymane dzięki
temu eksperymentowi są przedstawiane w szerokim kontekście
historycznym, naukowym i metafizycznym, a także oferują
wskazówki, które doprowadziły do poglądu na
świat oraz wniosków prezentowanych przez nas w licznych
publikacjach zamieszczonych na tej stronie i w druku. Być może
to tylko nasz własny „podświadomy umysł”,
który przedstawia siebie jako „źródło”,
ale nawet jeśli tak jest, czy mówi nam to więcej?
Czy naprawdę wiemy, czym jest „podświadomy umysł”
i do czego jest zdolny?
Wiele
osób zakłada a
priori,
że cały ten inspirujący materiał to w 100%
śmieci, albo że posiada tak niski procent użyteczności,
że nie warto się nim zajmować. Podczas gdy zgadzamy
się, że duża część, jeśli nie
większość chanelowanego materiału to albo część
programu zaprojektowanego przez ludzi, albo wpływy negatywnych
sił (ludzkich lub innych, nie możemy tego stwierdzić z
pewnością), ufamy, że wzięliśmy działanie
takich sił pod uwagę w naszej własnej eksperymentalnej
pracy nad poszerzonymi stanami świadomości.
Jakie są fakty? Jakie są
możliwości?
W porządku, istnieje
możliwość, że OBECNIE pewna część
(większość?) materiału channelingowego pochodzi z
satelitow lub innych środków programowania. To JEST
możliwe. Nawet prawdopodobne.
Następne pytanie brzmi:
DLACZEGO?
Oczywistą odpowiedzią
jest: aby namieszać, aby dezinformować, aby ukrywać
PRAWDĘ, która MOŻE być dostępna poprzez
jakąś formę inspirowanej komunikacji.
Czy informacje od Kasjopean mogą
być w podobny sposób zniekształcone?
To nie takie proste. Nie
jesteśmy naiwni. Jesteśmy krytyczni. Myślimy,
analizujemy. Sprawdzamy i badamy.
Czy PEWNA część
naszej „komunikacji” może ulegać podobnym
wpływom?
TAK. Jest taka możliwość.
Czy WSZYSTKO, lub choćby 95% może być zniekształcone?
NIE. Ponieważ jest zbyt
wiele spraw, w których Kasjopeanie odpowiadali na pytania, na
które zwykłe „satelitarne formy inteligencji”,
nie posiadając zdolności do natychmiastowego czytania
umysłów wszystkich na tej planecie, nie mogły znać
odpowiedzi. A zatem tego, kto twierdzi, że WSZYSTKIE channelingi
to śmieci i dezinformacja, a 95% procent informacji pochodzi od
satelit, uważam za
-
niezdolnego do logicznego
myślenia,
-
niezainteresowanego
odkrywaniem prawdy
I to jest właśnie
główna różnica między naszym podejściem,
a podejściem zarówno prawdziwych wiernych, wierzących
w każdy „zainspirowany” nonsens, jak i całkowitych
sceptyków, którym szkoda czasu na dogłębne
zbadanie z otwartym umysłem rozmaitych możliwości.
Podczas gdy my jesteśmy
gotowi, aby zakwestionować wszystko, i ZAWSZE poszukujemy nowych
faktów, inni – w równym stopniu sceptycy jak i
prawdziwi wierni – deklarują „MY ZNAMY PRAWDĘ”.
To jest to! Potem znajdujemy jakiś łatwo wykrywalny
nonsens, który ma być absolutny, i tym samym to
dyskredytuje całą głoszoną przez nich resztę.
Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach.
Co do równoległych
rzeczywistości; tak, to prawdopodobnie jest wskazówka.
Co do satelitow próbujących
co jakiś czas swoich brudnych sztuczek – tak, to jest
możliwe; i BIERZEMY to pod uwagę.
Ale
ZAWSZE staramy się stosowac nasze logiczne myślenie, nasze
krytyczne „sądy”, nasz zbiór danych,
korzystajac z pomocy siatki badaczy. Ten sprawdzian
rzeczywistości NIGDY
NIE JEST WYSTARCZAJĄCY w odniesieniu do sił
wielowymiarowych, ale jest ZAWSZE NIEZBĘDNY. Co w praktyce
oznacza:
-
ZAWSZE RÓB Z NIEGO
MAKSYMALNY UŻYTEK
-
NIGDY
NIE MYŚL, ŻE MOŻESZ POLEGAĆ NA NIM W PEŁNI!
Chcę
jasno podkreślić: ta komunikacja, przekaz od Kasjopean,
JEST odmienna od innych – tak zwanych – channelingów.
Była inna od samego początku i będzie inna. Możemy
ją nazwać Krytyczną
Komunikacją Nadświetlną.
Jest taka świadomie, nie przypadkowo. To komunikacja, w której
posłaniec jest świadomie równie istotny jak sama
wiadomość; oboje są nierozerwalnie splatani w kwantowy
sposób; inteferujaca amplituda kwantowa; tworzą jedność,
całość. Oddzielenie wiadomości od posłańca
równałoby się, w tym Kasjopeańskim
eksperymencie kwantowym, zamknięciu jednej szczeliny w
doświadczeniu wymagającym dwóch szczelin; zamykasz
jedną z nich i zmienia się cały obraz, nie tylko jego
część.
Czym jest owa „Krytyczna
Komunikacja Nadświetlna”? W jaki sposób jest różna
od innych zainspirowanych form komunikacji? Do szczegółowego
wyjaśnienia potrzeba wiele miejsca i czasu. Pewnego dnia to
zrobimy. Ale teraz pozwolę sobie na jedno spostrzeżenie:
komunikacja z Kasjopeanami ma cechy eksperymentu naukowego. Proszę
pomyśleć o naukowcach w laboratorium pracujących nad
fundamentalnymi prawami wszechświata; wykonują oni istotne
serie eksperymentów; są wyszkolonymi specjalistami,
wiedzą co robić, znają swoje wyposażenie
laboratoryjne i jego dziwactwa. Ale są również
ludźmi (w tej rzeczywistości nie można tego
wykluczyć). Co jakiś czas ktoś sobie zażartuje;
co jakiś czas będą musieli wyrzucić całą
serię badań, ponieważ myszy wszystko w nocy pomieszały.
Pomyśl teraz, jakie
korzyści płyną z raportów, w których
pełno żartów, danych zepsutych przez myszy, kleksów
z atramentu etc. etc. To nie jest droga nauki. A kasjopeańska
komunikacja będzie naukowa, z zachowaniem naukowych standardów.
Będziemy badać, sprawdzać, analizować i odrzucać
to, czego nie da się zaakceptować, oraz korzystać z
tego, co można zaakceptować. Nie ma i nie będzie
ŻADNEJ „deifikacji”!
Przekaz
od Kasjopean to Krytyczna Komunikacja Nadświetlna. To w tej
kwestii RÓŻNI się od innych channelingów. I
tak pozostanie. Różnica polega na podejściu. Szukamy
prawdy, a nie decydujemy a
priori,w
jaki sposób można ją odnaleźć.
Ci, którzy są pewni,
że CAŁY natchniony materiał powinien zostać
pominięty, starają się narzucić bariery innym
ludziom lub samemu wszechświatowi, albo ich celem jest
manipulacja ludźmi,
aby bezkrytycznie wierzyli w ich słowa. Próbujemy dzielić
się naszymi myślami, a kiedy to potrzebne, jesteśmy
gotowi uczyć się i ZMIENIAĆ. A to jest najważniejsze:
bycie otwartym.
Wciąż musimy pytać:
co, jeśli to prawda, że CAŁY natchniony materiał
jest do wyrzucenia? Nawet jeśli uważam, że to wysoce
nieprawdopodobne, co, jeśli to prawda? Czy to może być
prawda?
Oczywiście
będąc naukowcem i używając mózgu do
wydawania sądów, musiałem wziąć pod uwagę
taką możliwość, bez względu na to, jak
nieprawdopodobnie mogło to dla mnie wyglądać w ogólnym
sensie. W końcu doszedlem do wniosku, że tak nie może
być. Oto moje rozumowanie: polega na reductio
ad absurdum – metodzie
często stosowanej w dowodach logicznych i matematycznych.
Zakładasz, że coś jest prawdą, a następnie,
poprzez łańcuch logicznych dedukcji, stwierdzasz, że
twoje założenie nie może być prawdziwe.
Przewrotne, ale skuteczne.
Stosując tę metodę
do tezy, że „cały materiał channelingowy jest w
100% dezinformacją, ponieważ pochodzi z satelity (lub od
negatywnych sił, złudzeń, etc)”, załóżmy,
że jest prawdziwa. Aby była prawdziwa, taki satelita (lub
siły, lub złudzenia) musi być zdolny do czytania i
kontrolowania umysłu KAŻDEGO przez CAŁY czas. Ale
jeśli właśnie tak jest, dlaczego ci, którzy
twierdzą, że to prawda, mieliby nie podlegać kontroli?
Zatem, stosując ich własną
logikę, takie jednostki również znajdują się
pod wpływem programowania i satelitów (jeśli każdy
jest, to także oni). W takim wypadku ich twierdzenia muszą
być odrzucone. I, ponieważ ci, którzy tak myślą
zwykle mówią o tym głośno i są tego tak
bardzo pewni – generalnie bez żadnego uzasadnionego
powodu, jeśli dobrze się przyjrzeć – logiczna
konkluzja jest taka, że to co mówią, NIE jest
prawdą, jest dezinformacją.
Wychodząc
z założenia, że cały channeling jest do
wyrzucenia, bo pochodzi od satelitów lub złych sił,
lub złudzeń, którym podlega każdy, dochodzimy
do wniosku, że to, co taka osoba mówi, jest nieprawdą,
ponieważ po prostu powtarza ona dezinformację pochodzącą
ze wspomnianych źródeł. Oto reductio
ad absurdum.
Możemy pójść
jeszcze dalej. Czy da się ujrzeć przyczynę, dla której
teza o nieprzydatności całego materiału
channelingowego jest tak szeroko propagowana wśród
bardziej inteligentych i krytycznie myślących jednostek,
które mogłyby być najbardziej przydatne w rzeczowym
badaniu natchnionego materiału? Dlaczego?
Cóż, tu także
można postawić pewną hipotezę. Jeśli, co
stwierdziliśmy w powyższej analizie, NIE CAŁY
natchniony materiał pochodzi od satelitów lub złudzeń,
lub „sił ciemności”, jeśli NIEKTÓRE
inspiracje są w stanie dostarczyć nam prawdziwych
informacji od „życzliwych wyższych istot”, od
„nas w przyszłości” czy od „Umysłu-Boga
i Nadduszy” – jak zwał tak zwał – wtedy
naturalne jest to, że znajdą się siły próbujące
zdyskredytować samą ideę, aby ci najzdolniejsi do
krytycznej analizy, a potencjalnie do rozwiązania problemu, nie
uczynili tego.
Jest jeszcze jedno ćwiczenie
w logicznym rozumowaniu i krytycznym myśleniu, które
przychodzi do głowy. Wielu z tych, którzy stawiają
takie tezy, niezupełnie wie, czym jest „channeling”,
więc niech za szczególny przykład posłuży
użycie tabliczki Ouija, jak to opisano na naszych stronach:
Dlaczego korzystalismy z
przyrządu podobnego do tabliczki Ouija?
Robilismy to w celu odrzucenia
zewnętrznych zakłóceń; w szczególności,
aby utrudnić zadanie satelitom czy innym sygnałom
programującym pochodzącym od ludzkich i/lub hybrydowych
technologii, kiedy, i jeśli, mają na celu wpłynięcie
na przekaz. Potrzebne są co najmniej dwie osoby, żadnych
rytuałów ani innego tere-fere-kuku, przyrząd jest
wykorzystywany jak instrument laboratoryjny; krytyczne myślenie
przez cały czas, czasami żarty, często kawa, świeże
umysły, głośna dyskusja, wymiana zdań i tabliczka
– „połączenie ludzkiej maszyny” z „innymi
rzeczywistościami”. Laura opisała ten rodzaj
instrumentu następująco:
W obecnych czasach, pod wpływem
racjonalnej zachodniej technologii, pomysł, że czlowiek
mógłby po prostu usiąść i zacząć
channelować, przypomina ideę, że możliwe jest
mechaniczne tłumaczenie bez elementu ludzkiego. To bardzo
subtelny punkt.
W kategoriach programu
komputerowego tłumaczącego z jednego języka na drugi
(i z większości tak zwanych kanałów), program
używa algorytmu lub serii algorytmów, które
składają się z nabywanej inteligencji, śledzącej
bieg akcji, wydającej polecenia i wykonującej je. Wyniki są
na tyle dobre, na ile funkcjonalny jest algorytm.
Z literatury wiemy, że
„fenomen channelingu” w szeroko praktykowanej formie,
pomija w algorytmie przyczynę.
Nie ma mechanizmu poznawczego,
dochodzenia, sprawdzania szczegółów, a tym samym
nie istnieje możliwość odpowiedniego dostrojenia.
Wyłączenie Przyczyny i
możliwości rywalizujących sił daje algorytm: „Jam
jest Panem Bogiem twym i nie ma innego, bo ja tak mówię!
A jeśli mi nie wierzysz, tym gorzej dla ciebie!” Niezbyt
produktywne, delikatnie mówiąc.
Jednakże channelingu nie
może przeprowadzać maszyna, tak jak nie może ona sama
tłumaczyć. Prawdę mówiąc, naukowcy
pracujący nad maszynami translatorskimi stracili nadzieję
na zaprogramowanie maszyny zdolnej do stworzenia tłumaczenia o
profesjonalnej jakości bez pomocy człowieka.
W ten sam sposób
niemożliwe jest wyprodukowanie użytecznego channelowanego
materiału bez pełnej świadomości rywalizujących
ze sobą sił i zastosowania do nich algorytmu Przyczyny. Bez
stosowania wiedzy i bezpośredniego błyskawicznego
przetworzenia informacji, mało prawdopodobne jest uzyskanie
czegoś poza bezużytecznym psychobełkotem. I tak to
wygląda (odrzucamy oczywiście narcystyczne złudzenia,
umyślne oszustwa i patologiczne przypadki zwielokrotnienia
osobowości).
W końcu, owe systemy
mechanicznych tłumaczeń, które działają,
są systemami cyborgowych tłumaczeń: wszystkie wymagają
interfejsu człowiek-maszyna.
W
filmach science fiction często widzimy „mechanicznego
tłumacza”, który pozwala podróżnikowi w
przestrzeni podłączyć się do gadżetu przez
jakąś elektrodę mózgową, otworzyć
usta i automatycznie mówić w języku odwiedzanej
planety. Słowa pojawiające się w mózgu mogą
być w jego własnym języku, ale z chwilą, kiedy
otwiera usta, maszyna zamienia impulsy nerwowe na organy mowy,
powodując wytwarzanie przez nie poprawnych słów w
obcej mowie. Najwyraźniej maszyna działa także w drugą
stronę i podróżnik może słyszeć słowa
wypowiadane w nieznanym języku, ale „doświadczać”
ich w swoim własnym.
Interesujący dla mnie jest
fakt, że jest to urządzenie protetyczne, które
zmienia podróżnika przestrzennego w pewien rodzaj
cyborga-tłumacza, zdolnego do „channelowania” obcej
mowy.
W tej analogii zmierzam do tego,
że poprzez użycie protez możemy zastosować
algorytm składający się z przyczyny i przetworzenia!
Przyczyna, o ile jest odpowiednio zastosowana, może kształtować,
prowadzić, regulować i kontrolować proces tłumaczenia
informacji pomiędzy rzeczywistościami. Przyczyna, która
zawiera badanie, sama jest częścią algorytmu.
Ktoś,
kto dzięki długim i intensywnym studiom dochodzi do
wniosku, że istnieje możliwość komunikacji z
wyższymi świadomościami, lub pomiędzy
rzeczywistościami, i formułuje hipotezę w jaki sposób
to zrobić, a następnie z nią eksperymentuje
(dostrajając i modyfikując ją w trakcie procesu), jest
w pewnym sensie prowadzony przez źródło o większej
złożoności i głębokiej potrzebie
przekazywania złożonych i nowych koncepcji. W ten sposób
Kosmos w Całości, poprzez Przyczynę, Wiedzę i
poszukującego ducha zasianego w ludzkiej postaci, „pozdrawia”
potencjalnego tłumacza prawdziwie wyższych rzeczywistości.
Słowa „translacja”, „transfer” i
„transdukcja” mają ten sam łaciński
rdzeńiv.
Rolą tłumacza jest odkrycie, że zwykłe
„podłaczenie się i uruchomienie maszyny” nie
wystarcza.
Tłumacze muszą być
wyszkoleni; muszą nie tylko znać obcy język, ale też
wiedzieć, jak dostosować stopień wierności z
tekstem źródłowym, jak określić stopień
i rodzaj wierności w odniesieniu do specyficznych kontekstów,
jak odbierać i dostarczać tłumaczenia, jak radzić
sobie z terminologią i tak dalej. Wszystko to wymaga długiego
okresu przygotowawczego. Tłumacz jest kimś, kto uczył
się takich rzeczy, kto je zna i kto, co najważniejsze,
kieruje własnym modelem tłumaczenia w kategoriach wiedzy.
Ta wiedza jest ideologiczna. Jest kontrolowana przez Kosmiczne normy
ideologiczne. Jeśli ktoś chce zostać tłumaczem,
musi poddać się swojej roli, tzn. nauce języka w
stopniu eksperckim; pozwolić, aby kierowało nim to, co
Kosmiczne normy ideologiczne uważają za prawdziwego ducha
autora źródłowego i przetłumaczyć tego
ducha w niezmienionej formie na język docelowy.
W ten sposób, mając
to wszystko na uwadze, zostałam przy tabliczce jako najlepszym
sposobie podejścia do sprawy. To urządzenie protetyczne,
pozwalające na ciągłe przetwarzanie pomiędzy
algorytmem „mechanicznego tłumaczenia”
podświadomości/nieświadomości, a ludzkim
interfejsem świadomego umysłu, który nieustannie
musi stosować rozum w celu „dostrajania się”.
To jest możliwe tylko przy pomocy tabliczki, ponieważ
tłumacz korzysta ze świadomej obwodnicy odbioru, będąc
jednocześnie zdolnym do utrzymania niezmiennej świadomej
integralności. Utrzymując w pełni przez cały czas
własny umysł oraz posiadając zdolność
obserwacji, kontroli i bezpośredniej akceptacji lub odrzucenia
dowolonego materiału czy wrażenia, wprowadza się rozum
jako część algorytmu. Innymi słowy, to jedno z
najlepszych dostępnych narzędzi do tego rodzaju
doświadczeń, jeśli używane jest prawidłowo
przez osobę obeznaną z tematem dyskusji i klinicznie
zademonstrowanych rzeczywistości „innych królestw”.
Ten rodzaj przyrządu pozwala stworzyć, że tak powiem,
„osobną linię”, „centralę”,
gdzie ustanawia się nowy obieg dzięki niewielkiej nici
świadomości bez oddania kontroli w jakikolwiek sposób.
To wymaga czasu, a każdy kawałeczek informacji musi być
poddany szczegółowemu badaniu, sprawdzeniu i
uwiarygodnieniu.
Tak
jak wszystkie spirytystyczne rodzaje komunikacji są uważane
za „śmieci i nonsens” przez mainstreamowe kręgi
(nieważne, że większość z tych ludzi chodzi
do kościoła i przypuszczalnie stosują się do
czegoś, co w rzeczywistości jest naprawdę oburzającym
„channelowanym” przekazem), tak samo społeczność
„alternatywna” przyjęła podobne stanowisko w
stosunku do użycia protez (to kolejny dowód na prawdziwy
brak wiedzy w tym temacie). Wygląda na to, że pod wpływem
filmu Egzorcysta tabliczka
ouija zyskała negatywną reputację. Ale nie zawsze tak
było! To zabawne, jak Hollywood jest w stanie stworzyć
pełną „doktrynę” i przekonać ludzi do
uwierzenia w taką świętą prawdę. Silnie
uderza nas, że uprzedzenie tego rodzaju jest najprawdopodobniej
dezinformacją zaprojektowaną w celu poparcia „satelitarnego
channelingu” przy jednoczesnej dyskredytacji Krytycznej
Komunikacji Nadświetlnej.
Ark ponownie: Myśląc w
kategoriach możliwej fizyki kwantowej zaangażowanej w
interakcjach umysł-materia, jasne jest dla mnie, że używane
przez nas metody zapewniają lepszą ochronę przed
umyślnym zewnętrznym bombardowaniem sygnałami kontroli
umysłu. Z drugiej strony, bezpośrednie zwracanie się
do „Umysłu-Boga” jak to czynią „prawdziwi
wyznawcy”, jest bardziej narażone na zakłócenia.
Dla przykładu, słaby zewnętrzny sygnał
elektromagnetyczny może bezpośrednio przemawiać do
implantu w naszych zębach, podczas gdy my uznajemy go za
Nadduszę...
Tak więc dzięki
logicznemu myśleniu i krytycznej analizie doszliśmy do
hipotezy roboczej. Ale proszę, niech Ci się nie wydaje, że
rozwiązaliśmy wszystkie problemy. Ważne kwestie wciąż
pozostają otwarte i trzeba się do nich odnieść.
Powyższa analiza wcale nam nie mówi, KTÓRY
natchniony materiał (jeśli jakiś w ogóle) jest
prawdziwy. Daje wskazówki. Aby odpowiedzieć na to
pytanie, konieczna jest pełna analiza, w której bierze
się pod uwagę nie jeden, a wiele aspektów. Trzeba
użyć zupełnie innych metod. Jeśli A jest
przeciwnikiem B i jeśli odkrywamy, że A jest złe, nie
znaczy to, że B jest dobre! Stwierdzenie, czy B jest dobre, czy
złe, to już inny problem. Powiem na koniec, że na
naszej stronie internetowej dyskutowaliśmy na temat Kasjopean i
wiele osób oraz grup, a nawet nasi obecni „dysydenci”
otwarcie przyznali, że ci "Kasjopejanie" mieli
niesamowicie trafne spostrzeżenia. Jak piszemy na stronie
wstępnej Kasjopei:
Czasami
pytamy sami siebie, czy Kasjopeanie są tym, za kogo się
podają, gdyż nie bierzemy niczego za niekwestionowaną
prawdę. Przyjmujemy wszystko ze szczyptą soli, nawet jeżeli
uznajemy, że istnieje niezerowe prawdopodobiestwo, że może
to być prawdą. Analizujemy ten materiał, jak również
dużą ilość innych materiałów z wielu
obszarów nauki
i mistycyzmu,
które zwracają naszą uwagę. Wydaje nam się
to dość niezwykłe, że Materiał Kasjopeański
jest tak blisko skorelowany z naukami wielkiego mistrza Sufizmu o
nazwisku Ibn
Al-‘Arabi,
z Naukami Czwartej
Drogi propagowanymi
przez Gurdżijewa,
z Ezoterycznym
Chrześcijaństwem prezentowanym
przez Borysa
Murawiewa,
a nawet ze starożytnym Ałtajskim
Szamanizmem.
W tym sensie Kasjopeański Eksperyment jest naprawdę pracą
w rozumieniu Czwartej
Drogi.
Laura:
wracając do naszej obecnej sytuacji vis
a vis mojego
podejrzenia, że uważa się nas za niebezpiecznych z
powodu naszego naukowego podejścia do mistycyzmu, zwłaszcza
jeśli chodzi o promowanie idei wielowymiarowych rzeczywistości
jako posiadających „fizyczne znaczenie”, chcę
zauważyć, że świadomość tego wzrastała
we mnie stopniowo. Z tego powodu, że wokół było
tak wielu ludzi głoszących swoje wersje „zjawisk
paranormalnych” – włącznie z religiami –
wydawało mi się, że w mówieniu lub pisaniu o
takich rzeczach nie ma nic złego, nawet jeśli takie idee
nie znajdowały wielkiego odzewu. Nie przeszkadzało mi to. W
końcu zamierzałam dotrzeć tylko do ludzi
zainteresowanych tematem. Ale wszystko potoczyło się
inaczej i „odnalezienie połączeń” zajęło
mi trochę czasu. Aby to, co chcę przekazać, stało
się zrozumiałe, nakreślę pokrótce historię
problemu i to, w jaki sposób stopniowo zaczęliśmy
podejrzewać, że zmierzamy w absolutnie zakazanym kierunku.
Podczas
sześcioletniego pobytu Arkav w
Stanach Zjednoczonych nie był on w stanie znaleźć
odpowiedniej pracy akademickiej, która wspierałaby jego
własne zainteresowania badawcze – z kilku powodów,
włącznie z jego „obcym” statusem, lecz także
z powodu odrzucenia przez niego oferty pracy dla przemysłu
zbrojeniowego. Zauważono, że jest bardzo mało ofert
pracy i subwencji badawczych dla naukowców, którzy nie
zgadzają się na współpracę z wojskiem w
takiej lub innej kwestii lub nie chcą podążać za
ideami prowadzącymi donikąd. Rzeczywiście, w bardzo
wczesnym momencie Ark został zwerbowany do pracy dla
Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych [Nota: wynikiem tej pracy są m.in. publikacje "Fractional Counts - The Simulation Of Low Probability Events" oraz "Comparison of Linear Decompositional Techniques with Robust Fitting Analysis for Applications to Detection of Illicit Trafficking of Special Nuclear Materials", dostępne z pełnego spisu publikacji Arka], ale po trzech latach
stało się jasne, że albo będzie musiał
„wejść głębiej”, albo się
wycofać. Wybrał to drugie, a ja poparłam jego decyzję.
Jeśli chodzi o mnie, w
przeszłości pracowałam jako urzędniczka dla stanu
Floryda oraz byłam półetatową hipnoterapeutką
pacujacą pod nadzorem rozmaitych psychiatrów i
psychologów (co doprowadziło do moich późniejszych
pytań oraz eksperymentów z „umysłowymi
fenomenami”, a następnie do Eksperymentu Kasjopeańskiego).
W 1995 zaczęłam dzielić się niektórymi
owocami przekazu od Kasjopean z internetową grupą
dyskusyjną. Nie zostały one dobrze przyjęte za
wyjątkiem paru osób, które wydawały się
być bardziej „w temacie” niż przeciętny
typ „new age’owego” poszukiwacza „alternatywnych
rozwiązań problemów człowieka i jego miejsca we
wszechświecie”. Faktem jest, że materiał
kasjopeański był wyraźnie gnostyczny w smaku i tonie.
To, co Kasjopeanie opisywali jako wielowymiarowe rzeczywistości,
przypominało królestwo gnostyckich archontów, a
mieszkańcy tego królestwa byli opisywani podobnymi, choć
bardziej nowoczesnymi, terminami.
W miarę moich poszukiwań
podobieństwa pomiędzy tym materiałem a „podziemnymi
źródłami wiedzy”, takimi jak sufizm,
ezoteryczne chrześcijaństwo, gnostycyzm czy hermetyzm
stawały się coraz bardziej oczywiste i dzięki temu
stwierdziłam, że powinnam podzielić się
materiałem i wynikami moich badań, aby otrzymać opinie
od innych; aby – że tak powiem – uczynić mój
algorytm bardziej krzepkim.
W 1998 Ark zaczął
pomagać mi w tworzeniu strony internetowej. Znalazły się
na niej wyniki moich wieloletnich badań historycznych, a także
wnioski z doświadczeń na polu paranormalnym i
psychologicznym. Te ostatnie opierają się na ponad
25-letnim doświadczeniu w hipnoterapii. W tym miejscu muszę
coś wyjaśnić. Brałam pod uwagę sprawę
tak zwanych „istot pozaziemskich” w swoich badaniach,
jako że ten fenomen jest tak szeroko rozpowszechniony w kulturze
amerykańskiej. Pracowałam jako hipnoterapeutka z osobami,
które twierdziły, że zostały „wzięte”
przez obych, a moje doświadzenia z podobnymi sprawami przekonały
mnie, że jest to intrygujący problem zasługujący
na naukowe zbadanie.
Jak wspomniałam, Ark
pomagał mi w technicznych aspektach tworzenia strony, a od czasu
do czasu dodawał analizy czy komentarze. Nie byliśmy
przygotowani, nie spodziewaliśmy się nawet takich wyników
wynikających z „zaślubin nauki z mistycyzmem”.
Owe wnioski doprowadziły do konfrontacji z dziwną
właściwością naszego świata – ogromną
przepaścią pomiędzy metodami i konkluzjami nauki oraz
religii. Uznawałam to za normalne, rozsądne podejście
do studiowania religii i mistycyzmu – tak zwanej domeny
„paranormalnej” – mniej lub bardziej naukowo, ale
widać taka perspektywa miała być potępiona
zarówno przez społeczność religijną, jak i
w dużym stopniu – naukową.
„Powracamy
tu ponownie do problemu, z którym spotykamy się w
świecie: że nauka
o żywych istotach nie
rozwija się wprost proporcjonalnie do nauk zajmujących się
obiektami fizycznymi w naszej rzeczywistości”.
Ark skomentował to
następująco:
Patrząc na historię
„naszej cywilizacji”, religia wydaje się istnieć
o wiele dłużej niż „nauka”. A jednak
widzimy, że religia zawiodła. Pomimo jej nauk, ludzie wciąż
prowadzą ze sobą wojny. Istoty ludzkie nie stały się
lepsze, a często są o wiele gorsze od zwierząt. To
straszne, ponieważ kiedy naprawdę to ZOBACZYSZ, zrozumiesz,
jak wielką porażką są religia czy „moce”
różnych wersji Boga.
Nauka, która nadeszła
później i eksplodowała w ubiegłym tysiącleciu,
również zawiodła. Zaprowadziła ludzkość
na skraj samozniszczenia. Rozwój nauk matematycznych,
fizycznych i informatycznych przyniósł „stosowaną
teorię gier”, gdzie wojny nazywane są „grami”,
a „wygrać grę” oznacza zabić jak najwięcej
ludzi przy jak najmniejszych kosztach. [...]
Być może nadszedł
czas, aby spróbować czegoś nowego? Być może
„zaślubiny nauki z mistycyzmem” mają szansę?
Dlaczego nie wziąć z
nauki i religii tego co dobre, a odrzucić to co złe?
Co jest najlepsze w religii?
Religia uczy nas, aby zachować
otwarty umysł i akceptować możliwości dalekie od
bycia „racjonalnymi”. Religia uczy nas, aby zwracać
uwagę na pojedyncze wydarzenia, cuda, zjawiska, które są
ulotne i trudne do powtórzenia. W końcu, religia uczy nas
spojrzenia do wewnątrz w takim stopniu, w jakim patrzymy na
zewnątrz: poznaj siebie.
Mocne strony podejścia
religii okazują się być słabymi stronami w nauce.
Nauka często bywa
ograniczona i konserwatywna, skupiając się tylko na
rzeczach materialnych i sztywno powtarzalnych. Nauka uczy nas, że
to, co jest „tam”, nie ma związku z tym, co jest
„tu” – najpierw musi zostać schwytane,
zważone, zmierzone i zmanipulowane. Z tego powodu nowe
paradygmaty są tak bolesne, kiedy nadchodzą – ale
nadchodzą również w nauce, a rzadko w religii, która
jest „utwierdzona”, dogmatyczna i zamknięta na
dyskusję.
Co jest najlepsze w nauce? Nauka
jest otwarta na krytkę i dyskusję. Nawet jeśli wiele
sił na ziemi próbuje uczynić z nauki pewien rodzaj
religii, ogólnie mówiąc, teorie naukowe muszą
zostać opublikowane i publicznie przedyskutowane. Jesteśmy
w stanie znaleźć błąd w obliczeniach Einsteina,
ponieważ obliczenia te – i wiele innych – są
publicznie dostępne. Każdy może nauczyć się
matematyki, na dowolnym stopniu zaawansowania, czytając
monografie, artykuły, uczęszczając na konferencje i
dyskutując z innymi naukowcami.
Siła nauki okazuje się
być słabością religii.
Religie zawsze są „tajemne”
w takim lub innym stopniu – nawet jeśli ta tajemność
jest tylko deklaracją, że nie można niczego zmieniać
czy zadawać pytań, ponieważ ostateczna prawda na temat
Boga jest „tajemnicą”, „sekretem”. Z
tego powodu nauki religijne tak łatwo ulegają
zniekształceniu i niezrozumieniu. Centralnej „władzy”
łatwo jest osiągnąć „iglicę”
religii i ogłosić wyznawcom prawidłową, jedynie
słuszną interpretację.
Zatem można powiedzieć,
że jednym z moich protokołów operacyjnych jest
studiować religię i mistycyzm – tak zwane domeny
„paranormalne” – mniej lub bardziej naukowo,
podczas gdy rolą Arka jest, przy okazji, łączyć
„natchnienie” z badaniami naukowymi. W obu przypadkach,
chcemy to podkreślić, nasze wspólne podejście
zmierza do stworzenia hipotez roboczych, które są
poddawane testom i obserwacji.
Jak
wspomniałam, takie podejście spowodowało znaczącą
ilość protestów od „prawdziwych wiernych”
różnych religii i tak zwanej społeczności New
Age,
jak i od osób ze środowisk akademickich, które
automatycznie uznały nasze podejście za „nie-naukowe”.
Ataki te były po prostu groźbami, zarówno w
kategoriach prób zniszczenia naszych zdolności do pracy,
zdolności do życia i pomagania rodzinie, jak i pogróżkami
dotyczącymi obrażeń fizycznych.
Pierwsze
ataki nastąpiły z dwóch głównych źródeł:
tak zwanej społeczności „metafizycznej” czy New
Age oraz
fundamentalnych chrześcijan ze Stanów Zjednoczonych.
Byliśmy w stanie zrozumieć fundamentalistów, ale nie
rozumieliśmy ataków ze strony New
Age.
Mimo wszystko wielu z nich mówiło o tym samym, co ja.
Pewną chwilę zajęło mi zrozumienie, że cały
problem polegał na ich promowaniu niesprawdzonych wierzeń w
taki sam spósób, jak czynią to główne
religie i po prostu sprzeciwiali się komuś twierdzącemu,
że takie wierzenia należy krytycznie przeanalizować i
sprawdzić. Do New Age i fundamentalistów wkrótce
przyłączyli się wyznawcy religii żydowskiej i
islamskiej, którzy sprzeciwiali się poddaniu tekstów
i idei religijnych badaniom naukowym. Nie chodziło o to, że
takich badań nie przeprowadzano wcześniej, ale o to, że
większość z nich nie jest dostępna publicznie.
Czytałam je, zastanawiałam się nad nimi i
upubliczniłam je. Najwyraźniej było to wielkie
nie-nie. Stało się jasne, że „prawdziwi wierni”
każdego rodzaju woleli być zostawieni przez naukę w
spokoju, ponieważ to umożliwiało im ciągłe
oszukiwanie opinii publicznej, w szczególności tych,
którzy nie pozostawali pod wpływem „standardowych”
religii, ale jednocześnie nie odrzucali podstawowych oszustw
nawet „standardowych” religii per
se.
Napisałam pracę zatytułowaną Who
Wrote the Biblevi dotyczącą
działań, na których opierają się trzy
główne religie monoteistyczne – religie
odpowiedzialne za obecny stan świata, który jest, co
przyzna każdy, straszny.
Przykre było dla nas to, że
starając się zastosować naukę w badaniu
metafizyki, aby znaleźć punkt, w którym znajduje się
pokój dla wszystkich ludzi, najokrutniejszym atakiem
wymierzonym w nas było oskarżenie o próby utworzenia
„kultu”! Wygląda na to, że prawdziwe kulty,
które staraliśmy się zdemaskować, uznały,
że najlepszą obroną jest atak.
Odpowiedzieliśmy na te
oskarżenia zachęcając czytelników do CZYTANIA
wyników naszej pracy, aby sami stwierdzili, czy są one
prawdziwe. Jednak wydaje sie, że kiedy słowo „kult”
zostanie już wykrzyczane, zachodzi psychologiczna reakcja, która
przypomina wykrzykiwanie słowa „pożar” w
miejscu publicznym. Całe myślenie i rozumowanie zatrzymuje
się, a mózg zostaje sparaliżowany.
Aż do mniej więcej 11
września 2001 roku sytuacja nie była ani bardziej, ani
mniej problematyczna, niż byłaby dla każdego z „nową
ideą”, którą ciężko zaakceptować.
Są krytycy i są odpowiedzi na krytykę. Jednakże w
połączeniu z 9/11, klimat dla naukowego badania religii i
systemów wierzeń uległ w
Stanach Zjednoczonych radykalnej przemianie.
Widząc
jak religia oraz wierzenia prowadzą masy do aktów
prawdziwego szaleństwa, razem z innymi zaczęłam pisać
artykuły sprzeciwiające się polityce obecnego
prezydenta USA, pana Busha, i jego manipulatorskiemu użyciu
chrześcijańskiego fundamentalizmu jako bazy wsparcia, a
religii jako jego raison
d’etre (usprawiedliwienia
istnienia). Szczególnie aktywnie zabierałam głos w
sprawie, jeszcze wtedy nadchodzącej, inwazji na Irak i okupacji.
Z powodu takiej aktywności
staliśmy się celem intensywnych ataków, w których
tym razem uczestniczyli fanatycy z tzw. „chrześcijańskiej
prawicy”, a łatka „kultu” była przypinana
nam coraz częściej. To było już dość
poważne. Grożono nam śmiercią, nasze dzieci były
dręczone psychicznie, a w dwóch przypadkach narażone
na utratę życia, otruto naszego psa, nasze (włącznie
z dziećmi) imiona i adres zostały opublikowane w internecie z apelem
do „prawdziwych wiernych” o przyjście i „zajęcie
się” nami (intencją było oczywiście
spowodowanie obrażeń fizycznych, być może nawet
śmierci).
Ataki polegały na kampanii
oszczerstw i zniesławienia przeprowadzanej przez internet,
składającej się z najbardziej zuchwałych kłamstw
na temat naszej pracy i życia osobistego. Nie byliśmy w
stanie robić niczego innego poza spędzaniem każdej
godziny na bronieniu siebie i nie spaniu w nocy z obawy przed
fanatycznymi fundamentalistami, którzy mogliby podpalić
dom.
Oczywiście zgłosiliśmy
przypadki gróźb do władz amerykańskich,
włącznie z FBI. Odpowiedzi wyglądały mniej więcej
tak: „to nie jest nasza jurysdykcja”, „każdy
może mówić, co chce” i „są
ważniejsze sprawy” (po 11 września 2001).
Przedsięwzięliśmy
własne śledztwo w sprawie ataków, wynajmując
firmę detektywistyczną w celu sporządzenia kompletnych
raportów. Opierając się na tych raportach i
korzystając z internetu, zdołaliśmy odkryć
powiązania atakującej grupy z CIA, która swoją
drogą stworzyła kilka „prawdziwych” kultów,
włącznie z różnymi guru twierdzącymi, że
są „szpiegami” obcych, a także różne
„tajemne szkoły” zajmujące się głównie
„magią enochiańską” czy innym nonsensem
przedostającym się do nas obecnie z hermetyzmu. Niedawno do
zgiełku przyłączyli się „porwani”,
twierdząc, że są „odratowanymi członkami
kultu”, którzy „rozpoznają”, że
rzeczywiście próbujemy stworzyć kult!
Po przeczytaniu „innych”
materiałów dostępnych w internecie, może się
wydawać, że najprostszą przyczyną ataków
na nas było poczucie zagrożenia wynikające z obnażenia
ich prawdziwie kultycznych, dochodowych oszustw. Niemniej jednak
wciąż pozostaje kwestia kompletnej bierności władz
w sprawie zgłoszeń dotyczących wykroczeń ze
strony osobników prowadzących kampanię oszczerstw i
zniesławienia wymierzoną przeciwko nam. Nie potrafimy tego
wyjaśnić. Co więcej, nie potrafimy wyjaśnić,
dlaczego nasza praca w szczególności została wzięta
na cel, kiedy istnieje tak wiele prawdziwie „kultycznych”
grup działających w USA; pozwala im się bezkarnie
działać i przeprowadzać oczywiste oszustwa.
Zasugerowano, że grupy te są częścią
większego „programu kontrwywiadowczego” (COINTELPRO
– przyp. tłum.), ale nawet jeśli tak jest, to nie
tłumaczy, dlaczego akurat nasza praca stała się
obiektem ataków. Chyba że dzieje się tak, bo
„podążamy we właściwym kierunku”.
Równocześnie nie możemy wykluczyć tego, że
te reakcje są czysto mechaniczne w kategoriach psychologicznych.
Jeśli dana osoba spostrzega, że coś, w co wierzy, jest
zagrożone przez fakty, może łatwo zareagować w
taki sposób.
Niemniej jednak przegląd
tropów wskazuje na coś więcej niż „mechaniczna
reakcja”, na coś co ma związek z COINTELPRO. Temat
COINTELPRO pozostaje z nami od dawna! Jak pisze Richard Dolan:
Każdy,
kto żyje w społeczeństwie represyjnym wie, że
codziennie dokonuje się oficjalna manipulacja prawdą. Ale
społeczeństwa mają swoich wielu i swoich niewielu.
Zawsze i wszędzie rządzą nieliczni, którzy
zdobywają dominujący wpływ na coś, co możemy
nazwać oficjalną
kulturą.
– Wszystkie elity dbają o zmanipulowanie publicznych informacji w celu zachowania istniejących struktur władzy. To stara
gra. [...]
[A wojna jest kluczowym
elementem władzy i kontroli.]
Podstęp jest kluczowym
elementem działań wojennych, a kiedy liczy się tylko
wygrana, konwencjonalna moralność wyznawana przez zwykłych
ludzi staje się przeszkodą. Kiedy połączy się
je ze sobą, przykłady oficjalnej dwulicowości stają
się niemal jedną całością. [...]
Tajność
wyrasta z wszechobecnego, fundamentalnego elementu życia w
naszym świecie – ci,
którzy znajdują się na szczycie kopca, zawsze będą
starali się utrzymać status quo w każdy możliwy
sposób. [...]
Zatajenie
prawdy to standardowa procedura operacyjna, często nieznana
opinii publicznej przez dekady, ujawniana dzięki zwykłemu
rzutowi kością. Lecz także [...] informacje wyciekały
od samego początku. Nie da się całkowicie zamknąć
wieka. Klucz
leży w neutralizacji i dyskredytacji niewygodnych informacji,
czasami poprzez oficjalne zaprzeczenie, a czasem za pośrednictwem
mediów. [...]
Dowody
[na spisek] pochodzące z poziomu korzenia trawy mają małe
szanse na przetrwanie w konfrontacji z oficjalną kulturą.
Potwierdzenie prawdziwości [spisków] nastąpi jedynie
wtedy, gdy oficjalna kultura uzna to za stosowne lub konieczne. [Dolan, UFOs
and the National Security State]
Nie wstrzymujcie oddechu.
Pozwolę
sobie powtórzyć w tym miejscu kluczowe stwierdzenie: Teorie
spiskowe nie są złudzeniem czy paranoją. Z
historycznego punktu widzenia, JEDYNĄ rzeczywistością
jest rzeczywistość spisku. Nasza
„wolność” jest w dużym stopniu iluzją.
Tajność, bogactwo i niezależność wynoszą
do władzy... Podstęp jest kluczowym elementem działań
wojennych. (narzędziem elit u władzy), a kiedy liczy się
tylko wygrana, konwencjonalna moralność wyznawana przez
zwykłych ludzi staje się przeszkodą. Innymi słowy,
tworzenie religii w celu zwodzenia ludzi jest standardową
procedurą, począwszy od najbardziej prymitywnego
„czarownika-lekarza” straszącego plemię w celu
pozostania u władzy, bezpośrednio do kontroli narzuconej
przez George’a Busha w imię chrześcijaństwa i,
niewątpliwie poza, w wielowymiarowych królestwach.
[Uwaga: mówimy tu o
religiach zinstytucjonalizowanych, nie o samej idei Boga-Stworzyciela
czy Tajemnic Duszy i Umysłu. Jeśli już, to uważamy,
że akt Stworzenia jest o wiele bardziej doniosły i
wspaniały niż zinstytucjonalizowane religie mogłyby w
ogóle przyjąć, i że Kosmos nie może być
zredukowany do symplicystycznych „boskich teorii”
wymyślonych przez istoty ludzkie.]
Utajnienie prawdziwej natury
naszej rzeczywistości oraz prawdziwa głupota tych religii
wyrastają z wszechobecnego, fundamentalnego elementu życia
w naszym świecie – ci, którzy znajdują się
na szczycie kopca, zawsze będą starali się utrzymać
status quo w każdy możliwy sposób.
Utrzymanie „status quo”
przy pomocy religii jest jednym z głównych celów
Elit u Władzy.
W jaki sposób to robią?
Dzięki „oficjalnej
kulturze”.
Oficjalna religijna kultura,
pojmowana w ten sposób, z perspektywy elitarnych grup
pragnących utrzymać status quo własnej potęgi,
oznacza tylko jedno: COINTELPRO.
Nie mamy teraz na myśli
programu FBI, ale koncept tego programu i prawdopodobieństwo, że
jest on stosowany od tysiącleci w celu kontrolowania istot
ludzkich.
Pamiętaj: ci, którzy
znajdują się na szczycie kopca, zawsze będą
starali się utrzymać status quo w każdy możliwy
sposób.
Utrzymanie „status quo”
dzięki umiejętnej manipulacji ludźmi poprzez religię
jest jednym z głównych celów Elit u Władzy.
Tak się złożyło,
że stopniowo staliśmy się świadomi faktu, że
nasze podejście do oceniania rzeczywistości w jakimś
stopniu w terminach naukowo-gnostycznych – sugerujące, że
świat, którego doświadczamy, nasza normalnie
pojmowana czaso-przestrzeń, jest „zagnieżdżona”
w piątym wymiarze (i mam tu na myśli matematyczne znaczenie
tego terminu, NIE w sensie używanym przez tzw. „New Age”),
że jest PRAWDZIWA, że nasza rzeczywistość może
równie dobrze być „polem bitwy” dla
mieszkańców wielowymiarowej czasoprzestrzeni – jest
uważane za równie niebezpieczne jak idee gnostyków
i Katarów, którzy doszli do podobnych wniosków.
Chcę przez to powiedzieć, że istoty ludzkie wydają
się być „pionkami” w wielkich i złożonych
Tajnych Grach Bogów, a nasze czyny lub ich brak mogą być
odbiciem ruchów i manewrów wspomnianych mieszkańców
wielowymiarowej przestrzeni. Wygląda na to, że bardzo
zależy im na tym, abyśmy NIE zjednoczyli się w
świadomości ich istnienia i w tym celu wkładają
wielki wysiłek w pomieszanie i usypianie ludzkości.
Ponieważ, rzecz jasna, jeśli naprawdę znajdziemy dowód
na ich obecność i istnienie ich gier, przestaniemy w nie
grać.
To jest najgroźniesza idea
na świecie.
i http://rense.com/general65/911mir.htm
ii http://www.algebra.com/algebra/about/history/A._K._Dewdney.wikipedia
iii http://www.serendipity.li/wot/operation_pearl.htm
iv trans- – ponad, z jednej strony na
drugą (przyp. tłum.)
v http://www.quantumfuture.net/quantum_future/
vi http://www.cassiopaea.org/cass/biblewho1.htm