Protokoły patokratów

Laura Knight-Jadczyk

( Oryginal opublikowany w blogu z 19-go lutego 2006: Protocols of Pathocrats )

W ciągu ostatnich kilku tygodni, kiedy opublikowanie karykatur Mahometa stało się przyczyną śmierci, zniszczenia i załamania się stosunków dyplomatycznych, uważnie obserwowaliśmy sytuację na świecie. To bardzo ciekawe, że taka rzecz jak kilka rysunków może wywołać tyle aktów przemocy. Tak, wiem, co media – zarówno mainstreamowe, jak i alternatywne – mówią na ten temat. Z jednej strony główne źródła przedstawiają problem jako zagrożenie ze strony islamu, a z drugiej – łagodniejsze głosy rozsądnie wskazują na to, że powinno się respektować wierzenia wszystkich, co pewnie każdy teraz wyraźnie widzi. Kiedy mamy do czynienia z oczywistą wojną przeciwko islamowi i tak wielu muzułmanów poddawanych jest represjom, opublikowanie wspomnianych karykatur było bardzo, bardzo złym pomysłem, jeśli nie po prostu zwykłą manipulacją.

I tak to się toczy.

Następnie widzimy, że w tym samym czasie George Bush i jego neokonserwatywne marionetki łamią prawo i ustanawiają rządy dyktatorskie w taki sam sposób, jak uczynili to Hitler i jego diabelscy zwolennicy, a media – w większości – po prostu nie zwracają na to uwagi. Oczywiście z wierzchu może się wydawać, że ten czy inny organ medialny „łapie, o co chodzi”, ma „odwagę” lub cokolwiek w tym stylu. Ale to ciągle do niczego nie prowadzi. Publikuje się jeden czy dwa artykuły, alternatywnym mediom serce zaczyna gwałtowniej bić, pojawia się cień nadziei, a dzień czy dwa później wszystko cichnie i zamiera. Nic się nie zmienia, neokonserwatyści dalej maszerują zuchwale przez całą planetę, a my jesteśmy coraz bliżej Nuklearnego Holokaustu.

Przyglądając się historii, wciąż widzimy te same zjawiska i w każdym pojedynczym przypadku obserwujemy ten sam fakt, który uruchamia cały proces: dostawcy kłamstw trzymają ster, kierując masy w dogodnym dla siebie kierunku.

I dlatego chcę dzisiaj omówić kwestię mediów, jest to bowiem najważniejszy problem, z którym musimy się uporać.

Charles Sullivan pisze w artykule, który dostaliśmy wczoraj, The Making of a Zombie Culture:

Moja matka jest fanką wieczornych wiadomości CBS, prowadzonych kiedyś przez Dana Rathera. Nie wiem, kto obecnie zajmuje się tym programem. Jeśli moja matka nie usłyszy o czymś w wieczornych wiadomościach CBS, nie uwierzy. Z drugiej strony, ja nie czerpię żadnej wiedzy z mediów telewizyjnych, ponieważ wiem, że nie mówią one prawdy - albo wprost, albo przez pominięcie. Kiedy rozmawiam o bieżących sprawach z matką, często nie wierzy w to co mówię, wątpiąc w moją wiarygodność. Jak miliony innych Amerykanów, moja matka nie zauważa zasięgu propagandy, która służy manipulowaniu jej poglądami i wykoślawianiu ich.

Skuteczność korporacyjnej kampanii propagandowej w osiąganiu swych celów można zobaczyć na poniższym przykładzie. Miliony widzów nie chcą uwierzyć w to, że Stany Zjednoczone są zaangażowane w światową kampanię torturowania więźniów i znęcania się nad nimi. Widzowie ci bez zastanowienia odrzucają udokumentowany materiał dowodowy i graficzne świadectwo samych, pozostałych przy życiu, więźniów gułagów. To jest news, o którym CBS nie informuje.

Propaganda apeluje do emocjonalnej strony ludzkiego mózgu przy jednoczesnym pominięciu strony, która odpowiada za myślenie krytyczne. Z tego powodu systematyczne torturowanie jeńców stanowi fiasko dla odbiorców korporacyjnych wiadomości, których umysły zostały tak zręcznie zmanipulowane, żeby sami zainteresowani nie mieli o tym pojęcia. To tylko jeden z wielu przypadków, który wyjaśnia zdumiewającą ignorancję amerykańskiej widowni. Taki rodzaj ignorancji pozwala ludziom wierzyć w najgorsze kłamstwa, podczas gdy jednocześnie nakłaniani są do działania wbrew własnym interesom. Nikt nie jest bardziej beznadziejnie zniewolony od tych, którzy wierzą, że są wolni.

Z kolejnego artykułu The secret to soap opera addictioni zamieszczonego w najnowszym wydaniu New Scientist dowiadujemy się, że:

O wiele łatwiej jest nam zapamiętać soczyste pogłoski na temat naszych przyjaciół i znajomych, niż całkiem zwyczajne szczegóły z ich życia – co może wyjaśniać, dlaczego ludzie w tak dużym stopniu uzależniają się od 'plotkarskich' programów [medialnych], takich jak opery mydlane.

Aby dowiedzieć się, czy pogłoska lepiej niż inne informacje rozprzestrzenia się wśród grup ludzkich, brytyjscy naukowcy Alex Mesoudi i Andrew Whiten z Uniwersytetu St. Andrews oraz Robin Dunbar z Uniwersytetu Liverpoolskiego posłużyli się metodą przypominającą "głuchy telefon".

Dziesięciu osobom rozdano do przeczytania cztery różne fragmenty tekstu, a następnie poproszono ich, aby napisali, co zdołali z nich zapamiętać. Tak uzyskane skróty przekazano kolejnej grupie wolontariuszy, a cały proces powtórzono czterokrotnie.

Po zakończeniu eksperymentu naukowcy porównali oryginalne teksty z końcowymi wynikami. Odkryli, że informacje o charakterze pogłoskowym, zawierające nieprawdziwe dane i nieścisłości, a także szczegóły dotyczące interakcji osób trzecich, były powtarzane i przekazywane o wiele częściej i dokładniej niż czysto opisowe informacje na temat określonych osób lub ich środowiska.

W skrócie, kłamstwa – brudne, złośliwe, niszczące życie, dzielące ludzi, wyzwalające nienawiść – rozprzestrzeniają się o wiele łatwiej niż prawda. Zapewne dlatego w czasach starożytnych uważano za konieczne ustanowienie prawa o „nieskładaniu fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu”, co zawarto w Dziesięciu Przykazaniach. Warto zauważyć, że nie istnieje przykazanie przeciwko kłamstwu per se, jedynie przeciwko „składaniu fałszywego świadectwa”! Uznano je widocznie za tak bardzo destruktywne dla społeczeństwa – i oczywiście w dużym stopniu obecne w tym konkretnym społeczeństwie – że w tym krótkim „kodzie prawa”, którzy zachował się do naszych czasów, mówi się o nim bezpośrednio.

Jednakże „składanie fałszywego świadectwa” to to, co media robią najlepiej – co z pewnością zauważył każdy, kto przygląda się im od dłuższego czasu. Charles Sullivan pisze we wspomnianym wyżej artykule:

Jeśli chcemy zrozumieć obecny kryzys medialny, koniecznie trzeba ustalić, komu służą komercyjne media. Korporacje medialne istnieją, aby utrzymywać status quo, a nie aby informować obywateli, jak odbiorcy powszechnie zakładają. Ostatecznie służą one sektorowi prywatnemu, a nie interesowi publicznemu czy Wspólnocie Narodów. Komercyjne media współpracują z władzą w celu programowania umysłów swoich odbiorców poprzez propagandę, która w istocie wytwarza specyficzne reakcje emocjonalne i tworzy system wierzeń korzystny dla status quo. Istotnie, umysł odbiorcy jest programowany tak, aby akceptował „oficjalną wersję” wydarzeń bez uwzględnienia jakichkolwiek materiałów świadczących przeciwko niej. Dobrze utkana propaganda nakazuje ludziom działanie zgodnie z życzeniami korporacji, nawet kiedy ich aktywność jest szkodliwa dla nich samych i dla interesu publicznego.

Zespół SOTT, mimo tego że jest niewielki i słabo dotowany, w kilku kwestiach ma przewagę nad większymi i bogatszymi agencjami informacyjnymi, które zazwyczaj są w o wiele lepszej sytuacji niż serwisy alternatywne: to współpracownicy posługujący się wieloma językami, pomagający nam w monitorowaniu wiadomości z całego świata. Czasami, kiedy znajdziemy historię w obcym języku i nie jesteśmy w stanie znaleźć gotowego przekładu, tłumaczymy ją sami. W ten sposób możemy śledzić, w jaki sposób i gdzie dana informacja jest przedstawiana, a co najważniejsze – JAK jest przedstawiana. Odnotowujemy różnice i podobieństwa i analizujemy je w kontekście kultury, w której się o tym informuje. SĄ różnice i SĄ podobieństwa, ale ogólnie nie tyle zależą one od kultury czy miejsca, co od tego KTO JEST WŁAŚCICIELEM danego medium. To jedyna rzecz, która tak jaskrawo rzuca się w oczy i doprowadziła do pewnych obserwacji i wniosków.

W swoim artykule towarzyszącemu podcastowi z tego tygodnia pt. The Protocols of the Pathocratsii, napisałam:

W tym podcaście rozmawiamy o tym, co uważamy za najważniejszy problem, który musi zostać rozwiązany, aby możliwe było przeprowadzenie pozytywnych zmian w Ameryce i gdziekolwiek na świecie: o mediach.

Wiedza jest potęgą. Ci, którzy kontrolują informacje, są w stanie kontrolować masy; to proste.

Podczas zgłębiania tematu mediów, natrafiliśmy na Protokoły Mędrców Syjonu. Jak każdy wie, jest to perfidna antysemicka mistyfikacja. Zgadzamy się z tym. Ani przez moment nie pomyśleliśmy, że Protokoły odnoszą się do judaizmu czy do zwykłych Żydów.

Szokiem jednak było dla nas zdanie sobie sprawy z tego, że założenia Protokołów są niemal dosłownie wcielane w życie przez wielu członków Administracji Busha i przeróżne rządowe zespoły doradców, określających jego politykę. Innymi słowy, Protokoły nie są mistyfikacją dlatego, że są nonsensem, a raczej są mistyfikacją tylko dlatego, że zostały przypisane Żydom.

W tym miejscu przedstawiamy tekst Protokołu 12, który czytamy we fragmentach w podcaście i żartobliwie mówimy o nim jako o „Ewangelii wg. Karla Rove'a”.

Przeczytajcie go i zrozumcie, że jest to w rzeczywistości sprawa numer jeden, z którą Ameryka musi sobie poradzić zanim będzie można zrobić cokolwiek innego.

Następnie zamieszczamy pełny tekst Protokołu 12. Nie zrobię tego tutaj, ponieważ chcę omówić tę sprawę w trochę inny sposób.

Zajmujemy się tu dwoma problemami: (1) kłamstwami mediów (lub pojedynczych osób) i (2) tym, w jaki sposób są one odbierane i wchłaniane przez masową publiczność (lub jednostki). Pozwólcie mi przedstawić te dwie sprawy przy pomocy paru cytatów, które – mam nadzieję – przekazują potrzebne informacje. Najpierw cytat z książki Ponerologia politycznaiii psychologa Andrzeja Łobaczewskiego:

Schizoidia: Schizoidia lub psychopatia schizoidalna została wyróżniona już przez pierwszych sławnych twórców współczesnej psychiatrii. Od początku była traktowana jako lżejsza forma tego obciążenia, które jest przyczyną podatności na schizofrenię. Tego ostatniego związku nie udało się jednak zweryfikować statystycznie i nie wynaleziono dotąd żadnego testu biologicznego, który mógłby rozstrzygnąć ten dylemat. [...]

W literaturze, podobnie jak w życiu, znajdziemy opisy kilku odmian tej anomalii, których jakości można przypisać zarówno różnicom czynnika dziedzicznego, co i innym właściwościom osobniczym o niepatologicznej naturze. Nakreślmy zatem wspólne cechy owych podgatunków.

Nosiciele tej anomalii, sami nadwrażliwi i nieufni, zbyt mało zwracają uwagi na uczucia innych. Są skłonni do przyjmowania postaw skrajnych i moralizujących i szukania odwetu za pomniejsze przewinienia.

Czasami są ekscentryczni i dziwni.

Na skutek wspomnianego deficytu wyczucia realiów psychologicznych, są skłonni do błędnego interpretowania intencji innych ludzi.

Łatwo więc angażują się w działalności pozornie tylko moralnie słuszne, które w wyniku przynoszą szkody innymi ludziom i im samym.

Ich zubożony światopogląd psychologiczny prowadzi do charakterystycznego pesymizmu w stosunku do natury ludzkiej. W ich wypowiedziach i pismach znajdujemy często swoisty tego wyraz.Natura ludzka jest tak niedobra, że tylko silna władza ludzi o nadzwyczajnych racjonalnych umysłach może utrzymać ład w społeczeństwach”. Taki wyraz ich typowych przekonań nazwijmy „deklaracją schizoidalną”. [...] (Tu pragnę zaznaczyć, że ludzie typu schizoidalnego generalnie wierzą, że to ONI posiadają wiedzę na temat tego, jak można „naprawić” ludzkie społeczeństwa – i ich samych).

Sami jednak, na skutek tych swoich słabości, wchodzą często w sytuacje stresowe. Wtedy pojawia się u nich charakterystyczne otamowanie zdolności myślenia, lub nawet załamują się, wchodząc w psychotyczne stany reaktywne objawowo podobne do schizofrenii, co prowadzi do błędnej diagnozy.

Wspólną właściwością tych odmian jest matowość uczuciowości oraz słabość wyczucia realiów i sytuacji psychologicznych. Można to tłumaczyć niepełną jakością całego podłoża instynktowego, które pracuje jak gdyby po piasku. Słaby nacisk emocji pozwala takim osobom rozwijać sprawne rozumowanie spekulatywne, swoisty obiektywizm, przydatne w nie-humanistycznych sferach działalności. Taka jednostronność czyni ich skłonnymi do mniemania o wyższości swoich umysłów w stosunku do „zwykłych” ludzi.

Częstotliwość występowania tej anomalii jest różna wśród różnych ras i narodowości - niska wśród typowych Afrykanów, najwyższa u Żydów. W przybliżeniu waha się od wartości pomijalnej do 3%. W Polsce szacuje się ją na około 0,7% populacji. Obserwacje autora sugerują autosomalne dziedziczenie tej anomalii.

Ponerogenną aktywność schizoidii należy oceniać w dwóch aspektach. Na małą skalę społeczną, ludzie ci przysparzają kłopotów rodzinom, stają się łatwo narzędziem intryg w rękach jednostek sprytniejszych...

Ich skłonność do doktrynerskiego i uproszczonego pojmowania rzeczywistości, które uważają za „właściwe”, zamienia ich nieraz dobre zamiary w nieszczęśliwe skutki. Jeżeli jednak ich stosunek do rzeczywistości i skłonność do tworzenia wielkich doktryn zostają rzucone na papier i zamieniają się w liczne nakłady drukowane – wówczas ich ponerogenna rola może przyjąć makrospołeczne rozmiary.

Czytelnicy, nie doceniając tych wspomnianych już deficytów, lub nawet jawnej deklaracji schizoidalnej, asymilują i interpretują treść takich dzieł w sposób odpowiadający ich naturom. Umysły normalnych ludzi, dzięki współudziałowi własnego bogatszego światopoglądu psychologicznego, będą miały skłonność do tworzenia interpretacji krytycznej i korygującej. Niektórzy odrzucają takie dzieło z moralnym protestem, ale bez rozeznania tej specyficznej przyczyny.

Jeżeli analizujemy wpływ dzieł Karola Marksa, bez trudu zaobserwujemy wszystkie te rodzaje apercepcji i reakcji, które zrodziły w społeczeństwach wrogość ludzkich postaw. [...]

W czasach ustabilizowanych i pozornie szczęśliwych, ale nie wolnych od krzywdy jednostek i narodów, pojawiają się [schizoidalni] doktrynerzy, którzy głoszą, że znaleźli uproszczoną receptę na naprawienie takiego świata. Taki okres historii cechuje zawsze zubożenie światopoglądu psychologicznego. Schizoidalnie ubogi światopogląd psychologiczny nie razi więc w takich czasach i bywa przyjmowany za dobrą monetę.

Tacy zaś doktrynerzy ustosunkowują się pogardliwie do tych moralistów, którzy w takich czasach głoszą potrzebę odnalezienia zagubionych wartości i dyscypliny moralnej , oraz rozwijania bardziej wysubtelnionego psychologicznie światopoglądu.

Osobnicy schizoidalni zmierzają do narzucenia swojego konceptualnego świata innym osobom lub grupom społecznym, czyniąc to ze względnie umiarkowanym egotyzmem patologicznym, ale z niebywałą wytrwałością mającą źródło w ich zawziętej naturze.

Dlatego udaje się im czasem zawładnąć osobowością drugiego człowieka, co prowadzi do jego wyjątkowo niedorzecznego postępowania, albo wywrzeć podobny wpływ na grupę, do której dołączyli.

Psychicznie samotni, czują się lepiej w jakimś ludzkim zespole, gdzie starają się grać rolę mędrców, stając się zelotami jakiejś ideologii, bigotami religijnymi, materialistami, a rzadziej wyznawcami ideologii o cechach satanistycznych. Jeżeli działają na małą skalę społeczną i w bezpośrednim kontakcie, zostają łatwo uznani przez środowisko za dziwaków, co ogranicza ich ponerogenną rolę. Kiedy jednak udaje im się ukryć swoją osobowość za słowem pisanym, ich działalność może truć umysły na wielką skalę i przez długi czas.

Przekonanie, że Karol Marks jest najlepszym tego przykładem, jest słuszne, jest on bowiem najbardziej znaną tego typu postacią. K. Frostig, lwowski psychiatra starej daty, stworzył pojęcie „brodatych schizoidów fanatycznych”, zaliczając do nich także Engelsa i innych. Słynne wypowiedzi przypisywane mędrcom Syjonu na przełomie wieków zaczynają się od schizoidalnych deklaracji. Wydaje się, że wiek XIX, a zwłaszcza jego druga połowa, stanowi okres szczególnej aktywności osobowości schizoidalnych, często, choć nie zawsze, o pochodzeniu żydowskim. Poza wszystkim innym należy pamiętać, że 97% wszystkich Żydów nie przejawia tej anomalii i że przejawia się ona również wśród wszystkich innych narodów europejskich, aczkolwiek w istotnie mniejszym stopniu. Odziedziczyliśmy po tym okresie obraz świata, tradycje naukowe i pojęcia prawne zabarwione tandetnymi elementami schizoidalnego sposobu pojmowania rzeczywistości.

Mimo, że pisma schizoidalnego pochodzenia zawierają znany nam już pesymistyczny deficyt, albo nawet jawne sformułowaną deklarację schizoidalną, co winno być wystarczającym ostrzeżeniem dla specjalistów, przeciętny czytelnik nie odbiera ich jako obraz rzeczywistości skrzywiony przez tę właśnie anomalię, ale raczej jako pewne idee, do których należy ustosunkować się w oparciu o swoje przekonania i swój rozsądek. To jest pierwszy błąd.

Ten schemat rzeczywistości, pozbawiony psychologicznego kolorytu i uproszczony do przesłanek łatwo dostępnych, oddziałuje na jednostki mniej krytyczne, sfrustrowane często na skutek zaniżonej aktywności społecznej, kulturalnie zaniedbane i te z różnymi deficytami psychicznymi. U innych takie pisma wyzwalają bolesny krytycyzm oparty o zdrowy rozsądek, który pomija jednak tę istotną przyczynę błędu.[...]

Wśród tych, którzy akceptują treści zawarte w podobnych pracach, możemy wyodrębnić dwa wyraźnie różniące się od siebie typy apercepcyjne: krytyczno-poprawny i patologiczny.

Ludzie, których poczucie rzeczywistości psychologicznej jest normalne, przejawiają skłonność do przyswajania sobie bardziej wartościowych elementów pracy. Pomijają oczywiste błędy i kompensują deficyty schizoidalnego autora za pomocą własnego, bogatszego światopoglądu. To pozwala na wytworzenie się bardziej wrażliwej, wyważonej, a co za tym idzie kreatywnej interpretacji, jednakże wciąż niewolnej od wpływu bezustannie powtarzanego błędu.

Patologiczna akceptacja przejawia się wśród jednostek z różnymi dewiacjami, czy to dziedzicznymi, czy też nabytymi, w takim samym stopniu jak wśród wielu ludzi z deformacją osobowości lub skrzywdzonych przez społeczną niesprawiedliwość. [...]

Z tego powodu schizoidia odegrała istotną rolę jako jeden z czynników genezy zła zagrażającego naszemu współczesnemu światu. Praktykowanie psychoterapii na świecie wymagałoby zatem, aby rezultaty tego zła zostały wyeliminowane w sposób jak najumiejętniejszy z możliwych. [...]

W ponerogennym procesie zjawiska patokracji, jednostki charakeropatyczne przyjmują ideologie stworzone przez doktrynerskich, często schizoidalnych ludzi, przerabiają je na aktywną formę propagandową i rozprowadzają z patologicznym egotyzmem i paranoidalną nietolerancją dla każdej filozofii, która różni się od ich własnej. [...]

Pod rządzami patokracji możemy nawet wyróżnić okres hiperaktywności jednostek schizoidalnych zahipnotyzowanych wizją własnych rządów, opartą na pogardliwym stosunku do ludzkiej natury, zwłaszcza jeśli jest ich wiele w danym kraju. [...]

Wśród narodów nie-semickich, schizoidzi występują w większej liczebności niż esencjonalni psychopaci; będąc wysoce aktywnymi we wczesnych fazach powstawania tego zjawiska, porzucają później przywiązanie do ideii patokracji oraz racjonalny dystans wynikający z efektywnego myślenia. W ten sposób są rozerwani pomiędzy takim systemem, a społeczeństwem normalnych ludzi.

Łobaczewski mówi, że osoby, które zbyt łatwo przyjęły schizoidalną propagandę, są albo normalnymi ludźmi, którym brakuje dostatecznego krytycyzmu i którzy rzutują na problem własne „interpretacje”, albo sami cierpią z powodu jakiegoś psychologicznego lub charakterologicznego deficytu. Z innych źródeł dowiadujemy się, że przeciętna liczba jednostek z zaburzeniem osobowości może wynosić nawet do 20% populacji. Oznacza to, że 80% populacji posiada potencjał do przebudzenia się i poczucia zapachu kawy. Wrócimy jeszcze do tego. Na razie zwróćmy szczególną uwagę na opisany „mechanizm działania” psychopaty schizoidalnego:

Osobnicy schizoidalni zmierzają do narzucenia swojego konceptualnego świata innym osobom lub grupom społecznym...

Innymi słowy, ich zamiarem jest „błędna, pejoratywna interpretacja intencji innych ludzi” oraz ich poczynań, co w efekcie prowadzi do „deklaracji schizoidalnej”, w której „inni” (jednostka lub społeczeństwo) są „tak źli”, że oni i tylko oni (psychopaci schizoidalni) są w stanie naprawić ten błąd i zastosować sprawiedliwość w przypadku danej jednostki lub społeczeństwa. To wszystko jest, oczywiście, obudowane kontekstem jakiejś „siły wyższej”. Metoda, której używają w tym celu, jest doprawdy zadziwiająca. Jak opisuje to Łobaczewski: czynią to ze względnie umiarkowanym egotyzmem patologicznym, ale z niebywałą wytrwałością, mającą źródło w ich zawziętej naturze. Dlatego udaje się im czasem zawładnąć osobowością drugiego człowieka, co prowadzi do jego wyjątkowo niedorzecznego postępowania, albo wywrzeć podobny wpływ na grupę ludzi, do której dołączyli.

Uważne czytanie pewnych internetowych tablic ogłoszeniowych może dać studentowi psychologii obszerny i bogaty obraz takiej działalności.

Krótko mówiąc, psychopata schizoidalny jest rodzajem „dręczyciela”.

Jego dręczenie jest niemal w całości psychologiczne i przybiera formę trywialnego krytycyzmu, nieustannego wynajdywania przewinień, przytaczania własnej wersji rzeczywistości jako „faktów” przy pomijaniu prawdziwych danych i przekonywaniu słuchaczy/czytelników, że to on POSIADA odpowiednie dane, kiedy w rzeczywistości tak nie jest. To, połączone z jednoczesną odmową rozpoznania, docenienia czy uznania czegokolwiek, co ktokolwiek inny robi, nawet za umiarkowanie pozytywne (on jest „ekspertem”), służy zawładnięciu osobowością drugiego człowieka. Pokrętna i uparta zawziętość, wciąż powtarzane zapewnienia o posiadaniu racji i byciu ręką „sprawiedliwości”, w końcu niszczą osobowość słuchacza czy czytelnika, zwłaszcza jeśli towarzyszą temu kohorty wtrącające się od czasu do czasu z brutalnymi lub niedorzecznymi twierdzeniami, które sprawiają, że psychopata schizoidalny wydaje się być o wiele zdrowszy, zwłaszcza kiedy doprowadza owe kohorty do porządku za ich niegrzeczne zachowanie. Taki rodzaj manipulacji obejmuje również odgrywanie roli ofiary lub obiektu prześladowań, szczególnie kiedy podmiot jest wzywany do udokumentowania swoich nonsensów lub kiedy potrzebne są prawdziwe dowody.

Celem schizoidów są Potęga, Kontrola, Dominacja i Zniewolenie. Cele te osiągają na różne sposoby, m.in. przez werbalne osłabianie innych, stymulację strachu, wstydu, zakłopotania i winy, upokorzenie oraz ciągłe zaprzeczanie, że właśnie to czynią. Zwykle towarzyszy im "grecki chór" przyklaskiwaczy.

Ulubioną taktyką schizoidów jest podburzanie ludzi przeciwko sobie. Osiągają oni z tego następujące korzyści: a) czerpią wielką przyjemność (perwersyjną formę satysfakcji) z zachęcania do oraz prowokowania kłótni i wrogości, a następnie obserwowania, jak inni angażują się w antagonistyczną interakcję i destruktywny konflikt; b) trwający konflikt daje pewność, że uwaga ludzi jest rozproszona i odwrócona od przyczyny konfliktu. W tym momencie mogą wkroczyć i stać się "kojącym głosem rozsądku", przekręcając w ten sposób logikę, rozsądek i emocje swojego celu (ofiary).

Schizoidzi potrafią bardzo umiejętnie zakłócić ludzką percepcję z zamiarem wytworzenia negatywnego poglądu na swoją ofiarę w umysłach innych; osiągają to dzięki podminowywaniu, tworzeniu wątpliwości i podejrzeń sprytnie przkręcając nieznaczące fakty oraz dzieleniu się fałszywymi wnioskami itd. Takiemu zatruwaniu ludzkich umysłów trudno jest się przeciwstawić, ponieważ często jest ono bardzo subtelne. Potrzeba czasu i doświadczenia, aby ofiary schizoidów mogły przejrzeć maskę oszustw i zrozumieć jak i dlaczego używa się ich jako pionków.

Schizoid często próbuje nawiązać ekskluzywną znajomość (opartą na pozornym zaufaniu) z wybranymi jednostkami, tak aby mógł on być postrzegany jako wiarygodne źródło informacji. Można to osiągnąć poprzez przedstawianie ofiary jako nieodpowiedzialnej, niestabilnej, nielojalnej, niedbałej, niesolidnej i niegodnej zaufania, być może dzięki stałemu wytykaniu - korzystając z zakłócania prawdziwego obrazu i jego fabrykacji - przypisanych wad, luk w zaufaniu, braku wiarygodności itd. Cały proces jest wzmacniany przez sporadyczne włączanie soczystych insynuacji na temat domniemanych przewinień ofiary lub objawów niewiarygodności w sytuacjach dotyczących interakcji i komunikacji z ludźmi. To odwołuje się do ludzkiej "tendencji plotarskiej", co zaznaczono w cytowanym powyżej artykule. W większości wypadków jest to projekcja. Celem jest manipulacja percepcją słuchaczy lub czytelników i stworzenie zależności, tak aby ofiara mogła w końcu polegać wyłącznie na schizoidzie i postrzegać go jako jedyne źródło wiarygodnej informacji nie ufając nikomu innemu. Każda osoba, która może ujawnić i przełamać tę zależność jest zakażana jadem i będzie oczerniana przy każdej okazji.

Jeśli schizoidowi grozi ujawnienie, przybiera on pozę ofiary i skupia się na sobie - to kolejny przykład manipulacji ludźmi poprzez poczucie winy, współczucie itp. - przez cały czas przedstawiając swoją ofiarę jako czarny charakter. Kiedy ofiara próbuje wyjaśnić taką grę, natychmiast przykleja się jej etykietkę "paranoika".

Oto technika psychopaty schizoidalnego "człowiek do człowieka". Możemy ją trochę ekstrapolować i zobaczyć, że dokładnie w ten sam sposób media działają na większą skalę. Jest to prawdziwy i wypróbowany Protokół "sterowania" ludźmi w dowolną stronę, narzucania im tego, co mają myśleć i, w końcu, robienia tego, czego się od nich oczekuje.

Ustaliwszy, w jaki sposób działa manipulacja umysłem, przyjrzymy się teraz Protokołowi 12, w którym zobaczymy, jak powyższy proces wdrażany jest na masową skalę.

Jaką rolę gra obecnie prasa? Służy ona do podniecania potrzebnych nam namiętności lub tez - egoizmom partyjnym. Bywa bezwartościowa, niesprawiedliwa, kłamliwa i większość ludzi nie rozumie nawet, czemu ona służy. Osiodłajmy ją i weźmy mocno w cugle.

Należy teraz pamiętać, że "my" z powyższego tekstu NIE odnosi się do Żydów! Odnosi się do psychopatów – schizoidalnych, właściwych oraz innego typu. Przypomina mi się ustęp z Ponerologii politycznej Łobaczewskiego:

Aby odpowiedzieć na te dramatyczne pytania, które nasuwały się w związku z naszymi przeżyciami i obserwacjami, należało więc studiować zagadnienia z pogranicza psychologii i psychopatologii, których naukowe zaniedbanie okazało się przeszkodą trudną do przezwyciężenia. Równocześnie, czyjeś ręce, kierowane swoistą znajomością rzeczy, usuwały z bibliotek to, co można by było tam znaleźć na ten temat.

Aby naprawdę pojąć sens tego, w jaki sposób psychopaci niemal od urodzenia zdają sobie sprawę ze swojej inności, że naprawdę są "innym rodzajem istot" różniących się od normalnych istot ludzkich, należy przeczytać Ponerologię. Na razie jednak, kiedykolwiek w tekście pojawia się słowo "my", do poprawnego zrozumienia wystarczy zamienić je na "psychopaci".

Za pretekst do zamknięcia wydawnictwa wystarczy podejrzenie, że dany organ prasy podnieca umysły bez przyczyny i podstawy. Zwróćcie uwagę na to, że między napadającymi na nas będą i przez nas stworzone organy, lecz będą one występowały jedynie przeciwko punktom, które przewidzieliśmy do zmiany.

ŻADNA WIADOMOŚĆ NIE PRZEDOSTANIE SIĘ DO SPOŁECZEŃSTWA BEZ KONTROLI NASZEJ. Cel ten osiągniemy już obecnie w ten sposób, że wszelkie nowości wydawnicze otrzymywane są przez kilka agentur, które centralizują ruch wydawniczy całego świata. Agentury te wówczas będą wyłącznymi naszymi instytucjami i będą ogłaszały tylko to, co my im wskażemy.

Gdyby nawet znaleźli się chętni do pisania przeciwko nam, to jednak nie znajdą wydawców, którzy by się podjęli drukowania.

Literatura i dziennikarstwo są to dwa najwyższe czynniki wychowawcze, dlatego tez rząd nasz będzie właścicielem większości dzienników. Zcentralizuje to wpływ szkodliwy prasy prywatnej, a zarazem stworzy olbrzymi wpływ na umysły. Jeżeli wydamy pozwolenie na 10 dzienników, to sami otworzymy 30 i będziemy stale utrzymywać ten stosunek. Ogół nie powinien domyślać się tego, wydawane wiec przez nas dzienniki będą z pozoru krańcowo przeciwnych kierunków i zdania, co wzbudzi do wydawnictw tych zaufanie i pociągnie do nich przeciwników naszych, niedomyślajacych się niczego. W ten sposób wpadną oni w nasze sidła i będą unieszkodliwieni. 

Na pierwszym planie będą stały organy o charakterze ściśle urzędowym. Te będą pilnowały zawsze naszych interesów, toteż wpływ będą posiadały bardzo nikły.

Na drugim planie umieścimy półurzędówki, których zadaniem będzie nęcenie obojętnych.

Trzeci plan zajmie nasza rzekoma opozycja, w której bodajby jeden z organów będzie stanowił antypody nasze. Przeciwnicy nasi będą uważali owa rzekomą opozycję za zwolenników swoich i otworzą przed nami karty.

Dzienniki nasze będą przedstawiały, kierunki najrozmaitsze; arystokratyczny, republikański, rewolucyjny, a nawet anarchistyczny, lecz tylko dopóty, rzecz prosta, dopóki żyć będzie konstytucja. Jak bożek indyjski Wisznu, będą one posiadały sto rąk, z których każda będzie wyczuwała puls jakiegoś kierunku myśli społecznej. Każdy puls zacznie bić w sposób przyśpieszony, wówczas ręce te zwrócą opinie w kierunku celów naszych, bowiem osobnik podniecony traci rozsądek i łatwo poddaje się nakazom. Głupcy, którzy będą myśleli, że powtarzają zdanie dziennika reprezentującego ich obóz, powtarzać będą nasze myśli lub te, które będą dla nas pożądane. Wyobrażając sobie ze krocza za organem partii swojej, będą szli za sztandarem, którym my im wywiesimy.

Chcąc skierować odpowiednio do tego milicję gazetową, musimy całą sprawę zorganizować ze szczególną dbałością. Pod nazwą centralnego wydziału prasowego stworzymy zebrania literackie, na których agenci nasi będą niespostrzeżenie rzucali hasła i dawali sygnały. Sprzeciwiając się zawsze powierzchownie naszym poczynaniom, bez dotykania ich istoty, organy nasze będą prowadziły polemikę bezwartościową z dziennikarzami urzędowymi jedynie w celu, aby dać nam przyczynę do wypowiedzenia się więcej szczegółowo, niż to mogliśmy uskutecznić w pierwiastkowych oświadczeniach urzędowych. Rzecz prosta, iż będzie to z pożytkiem dla nas.

Napaści na nas spowodują jeszcze i to, że poddani upewniają się do zupełnej swobody gadania, nasi zaś agenci będą mieli podstawy do twierdzenia, że dzienniki występujące przeciwko nam, zajmują się czczą paplaniną, bowiem nie są zdolne znaleźć istotnych przyczyn do rzeczowego obalenia treści rozporządzeń naszych.

Podobnie niedostrzegalne dla uwagi społecznej, nie mniej jednak pewne zarządzenia, w sposób najpewniejszy skierują zaufanie w stronę naszego rządu.

Dzięki zarządzeniom tym będziemy w zakresie spraw politycznych w miarę potrzeby pobudzali lub uspokajali umysły, przekonywali lub dezorientowali, przez drukowanie to prawdy, to znów kłamstw, to pewnych danych, to znów przeczenia im, odpowiednio do tego, czy przyjęto je dobrze, czy też źle. Zawsze jednak będziemy ostrożnie badali grunt zanim uczynimy krok.

Będziemy odnosili nad przeciwnikami naszymi pewne zwycięstwa, bowiem tamci nie będą rozporządzali organami prasy, w których mogliby wypowiedzieć się całkowicie, a to z powodu wymienionych wyżej zarządzeń przeciwko prasie.

Kamienie probiercze, użyte przez nas w prasie trzeciej kategorii, będą w razie potrzeby energicznie umieszczone przez nasze pisma urzędowe.

Już obecnie bodajby w formach przestrzeganych przez dziennikarstwo francuskie istnieje solidarność masońska, wyrażona w haśle: wszystkie organy prasy związane są wzajemnie tajemnicą zawodową. Żaden z członków tej prasy, na kształt augurów starożytnych, nie wyda tajemnicy informacji swoich, jeżeli nie postanowiono ogłosić ich. Żaden z dziennikarzy nie zdecyduje się na zdradzenie tej tajemnicy, bowiem żaden z nich nie jest przyjmowany do świata literackiego, o ile nie miał w przeszłości jakiejś haniebnej rany. Rany te ujawniono by zaraz, dopóki zaś są ukryte aureolą dziennikarza, przyciąga przekonania większości. Tłumy z zapałem kroczą za nim.

Pragnę jeszcze raz podkreślić, że najbardziej schizoidalną rzeczą jest twierdzenie, że powyższy tekst był "doktryną" przypisywaną Żydom, podczas gdy w rzeczywistości jest dokumentem psychopatii i obnaża sposób myślenia takich charakteropatów każdej rasy, wyznania, koloru, narodowości czy religii w każdym miejscu i czasie. Naszym problemem jest to, że obecnie takie jednostki znajdują się u władzy w Stanach Zjednoczonych, a możliwie/prawdopodobnie także w innych państwach, choć nigdzie nie są tak wyraźnie rozpoznawalne jak neokonserwatyści i ich syjonistyczni kumple.

Stany Zjednoczone sa patokracją w czystym znaczeniu tego słowa. Zostały przejęte przez ludzi z widocznymi defektami psychicznymi, którzy byli w stanie zdobyć swoje pozycje, ponieważ wiedza psychologiczna amerykańskich mas jest niewystarczająca. Pozwolę sobie w tej kwestii zacytować Łobaczewskiego:

Rola osobników charakteropatycznych w genezie patokracji nie była początkowo dostrzegana przez tych badaczy, których pociągała idea obiektywnego poznania natury tego makrosocjalnego zjawiska patologicznego. Tymczasem, jeżeli staramy się zrekonstruować wcześniejszą fazę procesu jego genezy, wówczas musimy przyznać charakteropatom niemałą rolę w tym dziele. [...] Wiemy już, jak łatwo ich zmieniony sposób przeżywania zakotwicza w umysłach innych ludzi, podstępnie destruując ich sposób przeżywania i myślenia, oraz zdolność posługiwania się zdrowym rozsądkiem. Ich rola okazała się istotna także dlatego, że ich oddziaływanie jako fanatycznych wyznawców skrajnych ideologii otwiera drogę do aktywizacji osobników psychopatycznych i ich wizji świata.

W procesie ponerogenezy zjawiska patokracji, osobnicy charakeropatyczni przejmują ideologie stworzone przez doktrynerów, najczęściej schizoidalnych i nie dociekając dostatecznie ich swoistej motywacji, nadają im formę propagandowo aktywną i rozgłaszają je z paranoidalną nietolerancją dla jakichkolwiek poglądów różnych od ich własnych. Inspirują także dalszą transformację tej ideologii w patologiczny jej odpowiednik. To, co miało charakter doktryn krążących w liczebnie ograniczonym środowisku, dzięki ich gorliwości zostaje zaktywizowane na szeroką skalę społeczną.

Wydaje się także, że tego rodzaju proces ma swoje stopnie nasilania się w czasie, gdzie na początku działają ludzie z lżejszymi rysami charakteropatycznymi, którym łatwo jest ukrywać swoje aberacje przed własną świadomością i opinią środowisk. Potem włączają się jednostki jawnie paranoidalne. W finale tego procesu osobnik z charakteropatią frontalną i najwyższym poziomem egotyzmu patologicznego, może przejąć rolę przywódcy [...].

W ten sposób dochodzimy do konkluzji, że zanim cokolwiek będzie można zrobić, należy odzyskać media. To poprzez media zniewolono Amerykę i poprzez media Normalni Ludzie mogą odzyskać swoje umysły.

Jak można to zrobić? Tak, to ciekawe pytanie. Rzeczywiście, mamy pewne pomysły, jak wspominałam już wcześniej. Jednak nie możemy wyjawić ich w całości, bowiem gdyby tak się stało, Patokraci z pewnością znaleźliby sposób na uciszenie nas. Dam po prostu pewną wskazówkę: czy pamiętacie flashową prezentację Pentagon Strikeiv? Do teraz obejrzało ją ponad 500 MILIONÓW ludzi na całym świecie, a liczba ta wciąż rośnie. Przyczyną tego jest to, że film poruszył serca i wywołał rezonans u tych milionów osób. Zamierzamy, jako część naszego Projektu Odzyskania Mediów, produkować więcej jeszcze lepszych filmów, które szybko mogą być przekazywane od osoby do osoby. Ale nasze plany są o wiele obszerniejsze... możemy je zrealizować przy odpowiednich funduszach. Ponawiam prośbę o złożenie dotacji dla projektuv, ponieważ nie zostało wiele czasu do momentu, w którym neokonserwatyści zabiorą ludzkość tam, gdzie nikt z nas nie chciałby się znaleźć.


iiihttp://www.cassiopaea.org/cass/political_ponerology_lobaczewski.htm

UWAGA: Przytoczone tu cytaty nie pokrywają się dokładnie z odpowiadającymi im akapitami polskiego wydania tej książki; zdecydowaliśmy się zmienic je w niektórych miejscach tak, by jak najbliższe były angielskiemu wydaniu, ktore było w sptosunku do polskiego późniejsze i zawierało pewne drobne zmiany dokonane przez autora.

 

Powrot